Uprowadzeni przez UFO - Stało się coś naprawdę niezwykłego, a ich życie zmieniło się na lepsze!
W roku 1978 odbył się historyczny wyścig samochodowy Tour of South America. Trasa obejmowała niemalże 30 tysięcy kilometrów różnego rodzaju dróg położonych w aż 10 krajach. Był to – jak dotąd - najdłuższy wyścig samochodowy w historii – ponad 29 000 kilometrów w trzydzieści dni, z etapami, które czasami przekraczały tysiąc kilometrów dziennie. Co ciekawe, w Tour of South America brały udział również seryjnie produkowane samochody.
Wspomniany wyżej Tour of South America był bardzo szczególnym wydarzeniem i to nie tylko ze względu na charakterystykę techniczną tego niesamowicie długiego rajdu. Przeszedł on do historii także ze względu na niewytłumaczalne zjawiska, których świadkami była jedna z ekip biorących udział w wydarzeniu. W rzeczywistości do tej pory, po ponad 40 latach, ufolodzy nadal traktują to tajemnicze zajście jako jeden z najbardziej wiarygodnych i niezwykłych spotkań z niezwykle zaawansowaną obcą cywilizacją.
Tydzień po przygodzie, w której uczestniczyła jedna z rajdowych ekip biorących udział w Tour of South America, na okładce argentyńskiego magazynu publicystycznego „Somos” pojawił się unoszący się nad drogą samochód Citroen GS, oświetlony przez rzekomy niezidentyfikowany obiekt latający. Pod tą intrygującą ilustracją widniał tytuł „Dziwny przypadek latającego samochodu” źródło 1. Opublikowany w popularnym czasopiśmie artykuł zawiera wywiad z załogą rajdowego pojazdu, w skład której wchodzili kierowca Carlos Acevedo i jego pilot Miguel Angel Moya. W wywiadzie wspomniani panowie opowiadają o tajemniczym i zupełnie niezrozumiałym zajściu, jakie miało miejsce w trakcie wspomnianego wcześniej rajdu. Wezwany na miejsce przez wartowników stacji paliwowej, na którą udało się dwóch rajdowców tuż po spotkaniu z obcymi, Inspektor Jorge Osimi wypowiedział się następująco:
„Acevedo desperacko łapał się za głowę; wyglądał jak by miał za chwilę wybuchnąć płaczem. Moya natomiast nie był w stanie wypowiedzieć ani słowa, wydawał się być sparaliżowany!
Cóż takiego wydarzyło się tamtej nocy? Kierowca rajdowy Carlos Acevedo rozpoczął swoją relację następująco:
„Trzydzieści kilometrów od Viedmy zauważyłem we wstecznym lusterku zbliżające się gęste żółto-fioletowe światło. Na początku pomyślałem sobie, że to samochód biorący udział w rajdzie. Wyglądało mi na to, że musiał jechać z prędkością około 300 kilometrów na godzinę. Gdy postanowiłem zrobić mu miejsce, aby mógł mnie wyprzedzić, wówczas to dziwne światło zalało całe wnętrze naszego pojazdu. Droga, na której wcześniej skupiałem wzrok, raptem zniknęła mi sprzed oczu, a gdy otworzyłem drzwi zorientowałem się, że auto zawisło w powietrzu na wysokości kilku ładnych metrów! Gdy nasz pojazd znalazł się z powrotem na ziemi, a droga znów pojawiła się przed nami, zauważyliśmy, że jesteśmy w Pedro Luro, miejscowość oddalona około 70 kilometrów od lokalizacji, w której byliśmy jakąś minutę wcześniej!”
W jaki sposób rajdowcy pokonali 70 Km w ciągu 60 sekund?
Acevedo i jego pilot Moya w tajemniczy sposób pokonali 70 kilometrów trasy w ciągu minuty. Wskazują na to raporty z punktów kontrolnych. Nie było też żadnej bardziej bezpośredniej drogi łączącej oba punkty, a więc nie ma tutaj mowy o jakimkolwiek oszustwie.
Pojawiają się kolejne szczegóły
Kolejna ówczesna publikacja, tym razem w magazynie UFOpress, zawiera nieco więcej szczegółów z relacji rajdowców Acevedo i Moyi. Zgodnie z ich wypowiedziami, gdy unoszące się w powietrzu auto ponownie dotknęło nawierzchni drogi, wspomniane wcześniej żółto-fioletowe światło opuściło wnętrze pojazdu i skierowało się na zachód. Światło stało się wówczas żółte, a wyglądem przypominało ucięty na samej górze stożek. Miał on jakieś cztery lub pięć metrów szerokości u widocznej podstawy i dwa lub trzy na górze, a jego wysokość wynosiła jakieś sześć, może siedem metrów. Podstawa stożka jakby oświetlała teren, choć w rzeczywistości nie można było zobaczyć tego, co oświetlała, to znaczy nie było tego widać przez światło. Kilka sekund później stożek światła uniósł się jak zasłona od dołu do góry, pozostawiając po sobie żółtawobiałe światło, wciąż poruszające się w kierunku zachodnim.
Uprowadzeni przez UFO znaleźli się w niezwykle pięknym miejscu
Co to było za światło? W jaki sposób w ciągu niespełna minuty załoga rajdowa seryjnie produkowanego Citroena pokonała odległość 70 Km? W trakcie jeszcze innego wywiadu uprowadzeni przez UFO mężczyźni ujawnili, że gdy tajemnicze światło uniosło w górę samochód, załoga znalazła się w świetlistym korytarzu z drzwiami po obu stronach. Było to niezwykle piękne miejsce, w którym panował trudny do opisania spokój. Tajemnicze światła przemieszczały się w dwóch kierunkach. Uprowadzeni przez UFO panowie nie dostrzegali własnych ciał, ale wiedzieli, że się tam znajdują i byli w stanie ze sobą rozmawiać, choć wzajemnie się nie widzieli. Najwyraźniej w świetlistym korytarzu znajdowały się ich zmysły i świadomość, ale ich ciała fizyczne były zupełnie gdzie indziej. Obaj czuli, że podążają naprzód, aż w końcu dotarli do tajemniczej kopuły, z której wystawało coś, co przypominało świetlisty panel. Stamtąd wydostawało się wirujące światło. Wówczas do mężczyzn podeszły dwie tajemnicze postacie, lecz po chwili cała opisana tutaj sceneria zniknęła, a samochód i jego załoga ponownie znalazły się na drodze.
Nie da się w racjonalny sposób wyjaśnić czym było tajemnicze światło, które przeniosło świadomość rajdowców do nieznanego i niezrozumiałego miejsca. Był to statek obcych, a może jakiś inny wymiar, czy też portal, za pomocą którego obcy przedostają się do naszej rzeczywistości? Tego niestety nie wiemy. Pewne jest jednak to, że po opisanym tutaj doświadczeniu obaj panowie bardzo się odmienili. Stali się spokojni, opanowani, niezwykle otwarci na potrzeby innych osób, a ich życie nabrało większego sensu.
Bibliografia:
1 - La Voz del Pueblo - El misterio de los pilotos de rally transportados por un ovni en Pedro Luro;
2 - Youtube - OVNIS - CASO DE LOS PILOTOS ABDUCIDOS EN UN RALLY.