Zjawiska paranormalne w policyjnym raporcie – tajemnica sprawy Vallecas
Madryt, 1991 rok. W dzielnicy Vallecas umiera 18-letnia dziewczyna. Niedługo później w jej rodzinnym domu zaczynają dziać się rzeczy, które wymykają się ludzkiemu rozumowi. Gdy rodzina dzwoni na policję, funkcjonariusze spodziewają się kolejnej nocnej sprzeczki. Zamiast tego trafiają do miejsca, które na zawsze zmieni ich spojrzenie na świat. Dziś ta historia znana jest jako jeden z bardzo nielicznych przypadków w Hiszpanii, w których policja oficjalnie odnotowała zjawiska paranormalne. To nie legenda. To Sprawa Vallecas.
Seans, który nie powinien się odbyć
Estefanía Gutiérrez Lázaro była zwykłą nastolatką – życzliwa, ciekawa świata, zafascynowana tematyką spirytystyczną. W marcu 1990 roku, razem z koleżankami, przeprowadziła seans Ouija w szkolnej łazience. Celem było skontaktowanie się z duchem zmarłego chłopaka jednej z uczennic. Nauczycielka zaskoczyła je podczas seansu, rozbijając tabliczkę. Według relacji, z rozbitego szkła wydobył się dym, który został wciągnięty przez Estefanię. Od tego momentu wszystko się zmieniło.

Diagnozy medyczne
Po seansie spirytystycznym Estefanía zaczęła cierpieć na nawracające napady padaczkowe, stany lękowe oraz, zdaniem lekarzy, okresowe halucynacje słuchowe i wzrokowe. Według relacji matki i braci, była hospitalizowana kilkukrotnie, a lekarze podejrzewali m.in. padaczkę skroniową lub zaburzenia psychotyczne o podłożu młodzieńczym. Jednak żadne z badań neurologicznych ani psychiatrycznych nie doprowadziło do jednoznacznej diagnozy.
Matka twierdziła, że przez ostatnie tygodnie życia Estefanía była „całkowicie wyczerpana psychicznie i fizycznie”, a w dniu śmierci wpadła w dziwny letarg przypominający śpiączkę.
W lipcu 1991 roku dziewczyna zmarła w szpitalu Gregorio Marañón. W dokumentach zapisano: „śmierć nagła i niewyjaśniona”. Zgon nastąpił nagle, bez objawów uszkodzenia narządów wewnętrznych. Jak wynika z przekazów rodziny, w dokumentacji medycznej zapisano jedynie: „śmierć nagła i niewyjaśniona”.
Postać starego mężczyzny przechodzącego przez ściany
Po śmierci Estefanii aktywność paranormalna w domu Gutiérrezów nasiliła się do poziomu, który trudno opisać słowami. Jej matka wielokrotnie słyszała przerażające dźwięki – wycie dobiegające z różnych pomieszczeń, w którym rozpoznawała głos swojej córki. Widziano postać starego mężczyzny przechodzącego przez ściany i śmiejącego się szyderczo. Szyby pękały samoczynnie, a przedmioty przemieszczały się bez żadnego kontaktu fizycznego. Drzwi otwierały się i zamykały same. Co najbardziej niepokojące – coś lub ktoś miał w nocy dotykać dłoni i stóp śpiącej kobiety. Pewnej nocy młodsze córki obudziły się z krzykiem, mając obrażenia na nadgarstkach – jakby ktoś brutalnie uderzał nimi o ścianę.
27 listopada 1992 roku, kiedy na miejsce przybyła policja, zastała całą rodzinę przerażoną i przemokniętą – stali na deszczu, nie chcąc wracać do środka. Dwóch funkcjonariuszy zostało z nimi, słuchając ich relacji, natomiast inspektor José Pedro Negri i dwóch agentów weszli do środka.
W raporcie, który stał się przedmiotem kultu dla badaczy zjawisk nadprzyrodzonych, opisano m.in.: drzwi od szafy, które otworzyły się gwałtownie mimo zamknięcia na klucz, niemal uderzając funkcjonariuszy w twarz; potężne hałasy dobiegające z pustego balkonu; dziwną brunatną substancję przypominającą śluz, pojawiającą się na stoliku nocnym; oraz krzyż wyrwany z deski montażowej i upuszczony na ziemię. Na ścianie, gdzie wcześniej wisiał, funkcjonariusze zauważyli wyraźne ślady przypominające zadrapania trzema pazurami. W łazience – uznawanej przez rodzinę za najbardziej nawiedzone pomieszczenie – odczuli gwałtowny spadek temperatury, który sami określili jako „nienaturalny”.
Kulminacja miała miejsce niemal dwa lata później – 1 listopada 1993 roku, gdy wiszące w salonie zdjęcie Estefanii… zaczęło płonąć. Spłonęła wyłącznie twarz dziewczyny. Ramka, szkło i inne elementy pozostały nienaruszone.
Choć sprawa ta była wielokrotnie badana, komentowana i nagłaśniana przez media, żadna logiczna ani naukowa interpretacja nie zdołała do dziś jej wyjaśnić. Dla badaczy parapsychologii to jeden z najważniejszych i najbardziej udokumentowanych przypadków w historii Hiszpanii.
27 listopada 1992 – interwencja policji
Zdesperowana rodzina zadzwoniła na policję. Przyjechał patrol dowodzony przez inspektora José Pedro Negri. To, co zobaczyli tam funkcjonariusze, wstrząsnęło nimi do głębi. Spędzili w mieszkaniu kilka godzin i sporządzili raport, który przeszedł do historii.
Raport policyjny
Oto fragmenty oficjalnych zapisów:
„W czasie naszej obecności drzwi szafy w pokoju nagle się otworzyły z dużą siłą, mimo że wcześniej zostały dokładnie zamknięte. Następnie z wnętrza pokoju usłyszeliśmy trzy głośne uderzenia, których źródła nie udało się ustalić.”
„Na ścianie znajdował się krzyż, który został oderwany w sposób niewytłumaczalny – drewno było pęknięte, a ślady wyglądały jakby zostały zadane pazurami.”
„Świadkowie twierdzą, że zdjęcie zmarłej córki spontanicznie zajęło się ogniem, jednak spłonęła tylko jej twarz – reszta zdjęcia, ramka i szkło pozostały nienaruszone.”
Funkcjonariusze nie potrafili znaleźć żadnego racjonalnego wyjaśnienia. W raporcie końcowym zaznaczono, że „zjawiska nie dają się wytłumaczyć na gruncie znanych zmysłom fizycznym reakcji” – co czyni ten dokument unikalnym w historii hiszpańskich służb.
Co wydarzyło się naprawdę?
Niektórzy członkowie rodziny w późniejszych latach kwestionowali autentyczność niektórych wydarzeń. Inni – zwłaszcza matka Estefanii – do końca życia twierdzili, że zjawiska były prawdziwe. Psycholodzy sugerowali efekt traumy lub zbiorowej histerii. Ale pozostaje raport policyjny. Podpisany, z datą. I żadna z hipotez nie tłumaczy w pełni wszystkich zarejestrowanych zdarzeń.
Relacje świadków
Concepción Lázaro, matka Estefanii, we wspomnieniach z tamtych dni mówiła:
„Nie było ani jednego dnia ciszy. W nocy coś stukało, szeptało. Słyszałam kroki na schodach, jakby ktoś chodził w butach, ale nikogo nie było. Najgorszy był śmiech – dziewczęcy, ale nie należał do Estefanii, tylko jakby do czegoś, co się z niej śmiało.”
Jej brat Maximiliano wspominał jedno z najbardziej przerażających wydarzeń:
„Zgasło światło, a wtedy drzwi do łazienki się otworzyły same. Zrobiło się zimno, a na lustrze zobaczyłem rozmazany odcisk dłoni. Kiedy zawołałem matkę, ślad zniknął.”
Inspektor José Pedro Negri, dowodzący interwencją policji w 1992 roku, po latach opowiadał w wywiadzie:
„Nie byliśmy przesądni. Myśleliśmy, że to zwykłe sąsiedzkie urojenia. Ale po tym, co zobaczyliśmy, zmieniliśmy zdanie. Nigdy wcześniej ani później nie wpisałem do raportu rzeczy, których nie można wyjaśnić. A tam musiałem.”
Film „Verónica” i zainteresowanie mediów
Na kanwie wydarzeń z Vallecas powstał hiszpański horror „Verónica” (2017), reżyserii Paco Plazy. Choć film luźno traktuje fakty, przyciągnął uwagę mediów na całym świecie. Prawdziwa historia jest jednak bardziej niepokojąca – nie potrzebuje efektów specjalnych.
Epilog
Dom został sprzedany. Nowi lokatorzy nie zgłaszali już anomalii. Może dusza Estefanii odnalazła spokój. A może dała do zrozumienia, że istnieją rzeczy, których nigdy do końca nie pojmiemy.
Źródła:
- Program telewizyjny Cuarto Milenio, prowadzenie: Iker Jiménez
- Książka: El expediente Vallecas, Iker Jiménez
- Artykuł w „El Mundo” – wywiad z inspektorem José Pedro Negri
- Archiwa programu Milenio 3 (Cadena SER)
- Relacje świadków cytowane w dokumentach TVE i Radio Televisión Española
Dodaj komentarz