Przejdź do treści

Eksperyment ujawnił, jak łatwo udawać chorego psychicznie i trafić na oddział zamknięty

W latach siedemdziesiątych profesor psychologii David Rosenhan wysłał do szpitali psychiatrycznych grupę zdrowych ludzi. Mieli udawać jeden objaw – słyszenie pojedynczego słowa. Każdy z nich został uznany za chorego i zamknięty na oddziale. Choć poza tym jednym objawem, zachowywali się całkowicie normalnie, nikt z lekarzy nie zorientował się, że to mistyfikacja. Ten eksperyment wstrząsnął psychiatrią i na zawsze zmienił sposób myślenia o diagnozach.
  • Eksperyment Rosenhana - Zdrowi ludzie byli kierowani do szpitali psychiatrycznych
    Caption
    Eksperyment Rosenhana - Zdrowi ludzie byli kierowani do szpitali psychiatrycznych

Na początku lat siedemdziesiątych psychiatrię w Stanach Zjednoczonych wstrząsnęło odkrycie, które pokazało, jak kruche mogą być podstawy diagnozowania zaburzeń psychicznych. Psycholog David Rosenhan przeprowadził badanie, które do dziś wywołuje dyskusje i spory w środowisku naukowym. Udowodnił, że nawet najlepsi lekarze psychiatrzy potrafią wziąć zdrowego człowieka za pacjenta wymagającego hospitalizacji. Eksperyment, nazwany później jego nazwiskiem, stał się punktem zwrotnym w historii psychiatrii i do dziś uważany jest za jeden z najbardziej prowokacyjnych i kontrowersyjnych w dziejach psychologii.

Tło historyczne

Psychiatria w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych przechodziła poważny kryzys. Leczenie chorób psychicznych opierało się na długotrwałej hospitalizacji w zamkniętych zakładach, gdzie pacjenci często spędzali lata, a nawet całe życie. Dominowały diagnozy schizofrenii i psychoz, które stawiano nieraz w sposób rutynowy, bez dogłębnej analizy indywidualnego przypadku. Powszechnie krytykowano dehumanizację pacjentów i rutynowe stosowanie terapii farmakologicznej. Coraz częściej zadawano też pytanie: na ile psychiatria jest nauką, a na ile arbitralnym zbiorem etykiet i procedur?

W takim klimacie David Rosenhan, psycholog społeczny i profesor Uniwersytetu Stanforda, postanowił sprawdzić, jak daleko można posunąć się w testowaniu granic psychiatrycznej diagnozy. Jego pomysł wydawał się prosty, a zarazem odważny – wysłać zdrowych ludzi do szpitali psychiatrycznych i sprawdzić, czy lekarze zauważą, że nic im nie dolega.

Przebieg eksperymentu

W 1973 roku Rosenhan zorganizował grupę ochotników, wśród których byli studenci, psychologowie, lekarze, a nawet malarz i gospodyni domowa. Wszyscy byli w pełni zdrowi psychicznie. Instrukcja była jasna: zgłosić się do różnych szpitali psychiatrycznych w całych Stanach Zjednoczonych i podać jedynie jeden objaw – twierdzić, że słyszą w głowie pojedyncze słowo, takie jak „pusty”, „głuchy” czy „uderzenie”. Były to symptomy wymyślone, nietypowe, a przy tym niepasujące do żadnej konkretnej jednostki chorobowej.

Rezultat przerósł oczekiwania. Każdy z "pseudopacjentów" został przyjęty na oddział psychiatryczny. U wszystkich postawiono diagnozę poważnych zaburzeń psychicznych, najczęściej schizofrenii paranoidalnej. Co ciekawe, w momencie gdy tylko znaleźli się w szpitalu, wszyscy przestali zgłaszać jakiekolwiek objawy. Mówili i zachowywali się normalnie, a jednak żaden z lekarzy nie nabrał podejrzeń, że zostali przyjęci na podstawie fałszywego symptomu.

Średni czas hospitalizacji wyniósł 19 dni, choć zdarzały się przypadki dłuższego pobytu, nawet do dwóch miesięcy. Każdy z pseudopacjentów musiał zostać „wypisany” dopiero wtedy, gdy przyznał, że faktycznie choruje, lecz jest w stanie remisji. Nikt nie został uznany za osobę zdrową.

Reakcja personelu i codzienność w szpitalach

Najbardziej niepokojące było to, jak pseudopacjentów traktowano. Każde ich zachowanie, nawet zupełnie normalne, interpretowano jako przejaw choroby. Jeśli ktoś notował swoje obserwacje w zeszycie, lekarze zapisywali, że „pacjent przejawia obsesyjną potrzebę dokumentowania”. Kiedy ktoś okazywał zdenerwowanie, natychmiast interpretowano to jako kolejny dowód zaburzeń.

Personel często ignorował pytania pacjentów, traktował ich z góry i dehumanizował. W wielu relacjach uczestnicy eksperymentu podkreślali, że czuli się bardziej jak obiekty badań niż ludzie wymagający troski. Paradoksalnie, tylko inni pacjenci – ci prawdziwi – często podejrzewali, że "pseudopacjenci" wcale nie są chorzy.

Skutki i kontrowersje

Po ujawnieniu wyników Rosenhan opublikował artykuł w prestiżowym czasopiśmie Science pod tytułem „On Being Sane in Insane Places”. Publikacja wywołała prawdziwą burzę. Psychiatra nie tylko udowodnił, że diagnozy mogą być omylne, ale też obnażył system, w którym człowieka łatwo zamknąć, lecz z którego niezwykle trudno wypisać.

Reakcje środowiska medycznego były mieszane. Wielu lekarzy czuło się skompromitowanych. Część próbowała bronić psychiatrii, twierdząc, że eksperyment był nieuczciwy i prowokacyjny. Inni przyznawali, że pokazał prawdę o poważnych brakach w diagnostyce. Jeden ze szpitali psychiatrycznych, chcąc udowodnić, że nie da się ich oszukać, wyzwał Rosenhana, by przysłał kolejnych pseudopacjentów. W ciągu kilku miesięcy lekarze zidentyfikowali kilkudziesięciu „fałszywych” pacjentów. Problem w tym, że Rosenhan nie wysłał do nich nikogo. Oznaczało to, że część chorych uznano błędnie za zdrowych.

Dziedzictwo eksperymentu

Eksperyment Rosenhana do dziś omawiany jest na uniwersytetach medycznych i psychologicznych. Choć wzbudza kontrowersje i bywa krytykowany za metodologię, jego znaczenia nie sposób podważyć. Stał się symbolem ograniczeń psychiatrii i przypomnieniem, jak cienka bywa granica między zdrowiem psychicznym a chorobą, gdy diagnozę stawia się wyłącznie na podstawie obserwacji i interpretacji objawów.

W następstwie całej sprawy nasiliła się krytyka zamkniętych zakładów psychiatrycznych i pojawił się silniejszy nacisk na rozwój psychiatrii środowiskowej. Dyskusja o eksperymencie wpłynęła również na zmiany w klasyfikacjach chorób psychicznych oraz na debatę o tym, jak powinno wyglądać ludzkie traktowanie pacjentów.

Podsumowanie

Eksperyment Rosenhana był prowokacją, ale prowokacją konieczną. Pokazał, że diagnoza psychiatryczna nie jest absolutną prawdą, lecz często interpretacją wypadkową wiedzy, uprzedzeń i oczekiwań lekarza. Jednocześnie zwrócił uwagę na problem dehumanizacji pacjentów i rutynowego podejścia do leczenia. Do dziś stanowi ostrzeżenie, że w naukach o człowieku nie ma miejsca na całkowitą pewność – i że granica między tym, co „normalne”, a tym, co „nienormalne”, bywa płynna i zależna od kontekstu.

Źródła

  • David L. Rosenhan, „On Being Sane in Insane Places”, Science, 1973.
  • Robert Whitaker, Mad in America: Bad Science, Bad Medicine, and the Enduring Mistreatment of the Mentally Ill, Basic Books, 2002.
  • Lauren Slater, Opening Skinner’s Box: Great Psychological Experiments of the Twentieth Century, W. W. Norton & Company, 2004.
  • Susannah Cahalan, The Great Pretender: The Undercover Mission That Changed Our Understanding of Madness, Grand Central Publishing, 2019.

💬 KOMENTARZE

Możliwość dodawania komentarzy jest ograniczona tylko do 🔑 zalogowanych użytkowników!