Pomiędzy snem a jawą. Gdzie kończy się fikcja, a zaczyna rzeczywistość?
Przebudzenie jako niekwestionowane założenie
Każdego ranka wykonujemy ten sam gest i nigdy nie uznajemy go za problem filozoficzny. Otwieramy oczy i przyjmujemy, że właśnie wróciliśmy do rzeczywistości. Sen zostaje po drugiej stronie – uznany za fikcję, halucynację, prywatny spektakl umysłu. To przejście wydaje się tak oczywiste, że nie domaga się wyjaśnienia.
A jednak, jeśli zatrzymać się na chwilę, trudno wskazać moment, w którym „fikcja” naprawdę się kończy, a „rzeczywistość” zaczyna. Przebudzenie nie jest testem prawdy. Jest raczej aktem uznania, że oto znaleźliśmy się w stanie wystarczająco stabilnym, by nazwać go realnym.
Sen i jawa w filozofii poznania
Filozofia od dawna zmaga się z tym problemem. Już Kartezjusz zauważał, że nie istnieje żadne doświadczenie zmysłowe, które samo w sobie pozwalałoby odróżnić sen od jawy. Każdy argument oparty na „wyrazistości” czy „logice” doświadczenia zawodzi, ponieważ sny potrafią być spójne, realistyczne i przekonujące.
Późniejsze nurty filozofii umysłu tylko pogłębiły ten problem. Jeśli wszystko, co wiemy o świecie, dociera do nas poprzez świadomość, to rzeczywistość nie jest dana bezpośrednio, lecz zawsze pośredniczona przez interpretację. Sen i jawa różnią się więc nie kategorią ontologiczną, lecz stopniem zaufania, jakim obdarzamy dany stan świadomości.
Jawa wygrywa nie dlatego, że jest „prawdziwa”, ale dlatego, że jest wspólna, przewidywalna i trwała.
Neuronauka i rzeczywistość jako symulacja robocza
Współczesna neuronauka idzie w podobnym kierunku, choć używa innego języka. Coraz częściej opisuje mózg nie jako bierny odbiornik bodźców, lecz jako maszynę predykcyjną, która nieustannie tworzy hipotezy na temat świata. To, co nazywamy percepcją, jest wypadkową przewidywań i korekt płynących z ciała oraz zmysłów. W tym ujęciu sen i jawa korzystają z tego samego mechanizmu. Różnica polega na ilości danych korygujących model. We śnie mózg działa niemal wyłącznie na podstawie własnych przewidywań. Na jawie musi nieustannie konfrontować je z sygnałami z zewnątrz. To sprawia, że model jawy jest bardziej odporny, ale nie czyni go jakościowo innym.
Rzeczywistość jawi się więc jako symulacja robocza, która z jakiegoś powodu nie zostaje wyłączona po kilku minutach.
Paraliż senny jako pęknięcie granicy
Dobrym przykładem tego, jak cienka bywa granica między snem a jawą, jest paraliż senny. W tym stanie świadomość wybudza się, ale ciało pozostaje w fazie fizjologicznego unieruchomienia charakterystycznego dla snu. Efektem jest doświadczenie, w którym elementy snu wdzierają się do jawy, a „rzeczywistość” traci swoją oczywistą stabilność.
Paraliż senny nie jest dowodem na istnienie innych światów, ale jest empirycznym przypomnieniem, że to, co uznajemy za realne, zależy od synchronizacji procesów w mózgu, a nie od ostrej granicy między fikcją a prawdą. Szczegółowe wyjaśnienie mechanizmu paraliżu sennego można znaleźć w tym artykule.
Interpretacja wielu światów jako eksperyment myślowy
W tym miejscu pojawia się przestrzeń dla teorii, które zwykle traktuje się jako czysto fizyczne, ale które mają interesujące konsekwencje filozoficzne. Jedną z nich jest interpretacja wielu światów mechaniki kwantowej, według której rzeczywistość nie wybiera jednego przebiegu zdarzeń, lecz rozgałęzia się na wiele równoległych historii.
Nie oznacza to, że świadomość „skacze między światami” w sensie dosłownym. Ale teoria ta podważa fundamentalne założenie, że istnieje jedna, uprzywilejowana linia rzeczywistości, do której zawsze wracamy po przebudzeniu. Jeśli rzeczywistość na poziomie fundamentalnym nie jest jednoznaczna, to nasza codzienna pewność ciągłości świata okazuje się raczej funkcją percepcji niż obiektywnym faktem. W tym sensie jawa może być postrzegana jako lokalna, stabilna ścieżka w ogromnym zbiorze możliwych stanów, a sen jako chwilowe oderwanie od tej stabilności.
Zerwanie kontinuum jako problem, nie dowód
Na tym tle szczególnie interesujące stają się rzadkie relacje osób, które po przebudzeniu doświadczają trwałego poczucia, że świat nie zgadza się z tym, który pamiętają. Przypadek Leriny García Gordo jest jednym z najczęściej przywoływanych, ponieważ nie dotyczył chaosu snu ani chwilowej dezorientacji, lecz spójnej rzeczywistości z drobnymi, lecz znaczącymi rozbieżnościami.
Nie ma potrzeby traktować takich historii jako dowodu na istnienie alternatywnych światów. Wystarczy uznać je za filozoficzny problem: jeśli rzeczywistość jest stabilnym modelem świadomości, to co się dzieje, gdy model ten przestaje idealnie zgadzać się z pamięcią?
Co właściwie nazywamy rzeczywistością
Ostatecznie pytanie nie brzmi, czy sen jest fikcją, a jawa prawdą. Pytanie brzmi, dlaczego jednemu modelowi doświadczenia ufamy bezwarunkowo, a drugiemu nie. Być może rzeczywistość nie zaczyna się tam, gdzie kończy się sen, lecz tam, gdzie doświadczenie osiąga wystarczającą trwałość, by stać się wspólną narracją.
Jeśli tak, to przebudzenie nie jest powrotem do obiektywnego świata, lecz ponownym zanurzeniem się w najbardziej stabilnej wersji rzeczywistości, jaką potrafi utrzymać ludzka świadomość.
I to właśnie ta stabilność, a nie absolutna prawda, może być tym, co nazywamy jawą.




