Dlaczego dziś polskie dzieci chorują na to, co dawniej dotyczyło tylko dorosłych
Jeszcze niedawno nadciśnienie, „wyniki lipidowe do poprawy”, przewlekłe zmęczenie, zaburzenia snu, problemy z masą ciała czy poważne kryzysy psychiczne były kojarzone głównie z dorosłością. Oczywiście dzieci też chorowały, ale pewne zjawiska – jak wysoki cholesterol, otyłość w skali masowej czy tak szybki wzrost korzystania z pomocy psychiatrycznej – nie były aż tak widoczne. Dziś nie da się już udawać, że to wyjątki. Są liczby, są badania, są raporty. A one pokazują, że dziecięce zdrowie zaczęło „przypominać” zdrowie dorosłych.
To nie jest artykuł o tym, że dzieci są słabsze, a rodzice gorsi. To tekst o tym, że środowisko życia dzieci zmieniło się szybciej, niż biologia i psychika człowieka są w stanie to udźwignąć.
Choroby „dorosłe” zaczynają się od podstaw: masa ciała i metabolizm
Jednym z najmocniejszych sygnałów ostrzegawczych jest nadmierna masa ciała u najmłodszych. Instytut Matki i Dziecka, podsumowując dane dotyczące zdrowia dzieci w Polsce, wskazywał, że co trzecie 8-letnie dziecko ma nadwagę lub otyłość.
To nie jest tylko kwestia wyglądu ani „gorszego WF-u”. To fundament całego łańcucha: zaburzeń metabolicznych, większego ryzyka insulinooporności, nieprawidłowego profilu lipidowego, a w dłuższej perspektywie także chorób sercowo-naczyniowych. Właśnie dlatego tak mocno wybrzmiewają kolejne dane z tego samego źródła: prawie 46% badanych dzieci miało podwyższony cholesterol całkowity, nieprawidłowe wartości LDL stwierdzono u 17%, a w grupie z nadmierną masą ciała – u 32%; zaburzenia trójglicerydów dotyczyły 35%. To brzmi jak opis gabinetu internistycznego dla pacjentów 50+. A mówimy o dzieciach.
Jeśli ktoś potrzebuje potwierdzenia, że to zjawisko ma także twarde umocowanie w danych zbieranych w innych systemach i porównaniach międzynarodowych, w raporcie AOTMiT przytoczono m.in. wyniki WHO COSI dla Polski: w latach 2018–2020 około 32,3% dzieci w wieku 7–9 lat miało masę ciała powyżej normy, a 13,6% było otyłych. W tej samej analizie AOTMiT przywołano również dane GUS pokazujące, że w grupie 15–19 lat częstość otyłości wzrosła z 1,6% w 2009 r. do 3,1% w 2019 r. To nie jest „wrażenie społeczne”. To trend.
Ruch i sen: dwa filary, które cicho się rozpadły
Nie da się uczciwie rozmawiać o chorobach cywilizacyjnych bez dwóch tematów, które niby są banalne, a w praktyce działają jak dźwignie: aktywności fizycznej i snu.
Zalecenia WHO dla dzieci i młodzieży (5–17 lat) mówią o średnio co najmniej 60 minutach dziennie aktywności fizycznej o umiarkowanej do dużej intensywności. Kiedy ten poziom ruchu staje się rzadkością, rośnie ryzyko problemów z masą ciała i metabolizmem, ale też spada odporność na stres, pogarsza się sen, a napięcie „zostaje w ciele”.
A sen? W danych prezentowanych przez ekspertów IMiD pojawia się detal, który dużo tłumaczy: rzeczywisty czas snu dzieci wynosił średnio 7 godzin i 23 minuty, podczas gdy opiekunowie deklarowali ok. 9 godzin. Samo to rozjechanie między „wydaje mi się” a „realnie jest” pokazuje, jak bardzo rodziny tracą kontrolę nad podstawowym rytmem dobowym. A przewlekłe niedosypianie u dzieci nie kończy się tylko ziewaniem. Ono uderza w koncentrację, regulację emocji, apetyt, motywację do ruchu i ogólną odporność psychiczną.
Zdrowie psychiczne: wzrost pomocy to nie tylko „moda na terapię”
W dyskusjach o psychice dzieci często pojawia się argument: „kiedyś nie było psychologów szkolnych i jakoś żyli”. Tyle że dzisiejsze dane nie opisują wyłącznie rosnącej wrażliwości na słowa. Opisują rosnącą skalę korzystania z systemu ochrony zdrowia – czyli sytuacje, w których ktoś uznał, że bez pomocy się nie da.
Narodowy Fundusz Zdrowia informował, że w 2023 roku wsparcie psychologiczne i psychiatryczne otrzymało ponad 279 tysięcy młodych osób, co oznaczało wzrost o 134,6% w porównaniu do 2019 roku (119 tysięcy).
NFZ zwracał też uwagę na ponad pięciokrotny wzrost liczby recept na refundowane leki przeciwdepresyjne realizowanych dla osób poniżej 18. roku życia: 15,9 tys. w 2013 r. i 84,6 tys. w 2023 r.
To nie jest dowód, że „dzieci są bardziej chore, bo system je nakręca”. To dowód, że więcej młodych osób trafia do leczenia – częściowo dlatego, że problemy rzeczywiście się nasilają, a częściowo dlatego, że łatwiej je nazwać i złapać. Oba procesy mogą zachodzić równocześnie.
Do tego dochodzi twardy wskaźnik presji szkolnej. W raporcie Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę (w ramach „Dzieci się liczą 2022”, z odwołaniem do badań HBSC) pokazano, że w latach 2010–2018 znacząco wzrósł odsetek uczniów odczuwających duży lub bardzo duży stres szkolny; w samym opisie podkreślono, że w 2018 r. był to poziom „ponad dwóch piątych” badanych oraz że to wzrost o 9 punktów procentowych względem 2014 r. i o 19 punktów procentowych względem 2010 r. To znów brzmi jak „normalność” dorosłych, przeniesiona do świata nastolatków.
Dlaczego to wszystko stało się widoczne właśnie teraz
Nie ma jednego powodu. Chodzi raczej o zderzenie kilku dużych zmian, które nakładają się na siebie.
Po pierwsze, dzieci żyją dziś w środowisku, które łatwo rozstraja podstawy biologii: mniej spontanicznego ruchu, więcej siedzenia, późniejsze zasypianie, większa ekspozycja na bodźce. W takiej rzeczywistości organizm szybciej wchodzi w tryb „oszczędzaj energię, jedz łatwo dostępne kalorie, bądź stale pobudzony” – a to jest przepis na kłopoty metaboliczne i emocjonalne.
Po drugie, systemy – szkoła, opieka zdrowotna, statystyka publiczna – są dziś znacznie bardziej „widzące”. Wcześniej wiele dzieci po prostu cierpiało w ciszy, a część problemów maskowała aktywność dnia codziennego, obowiązki, ruch i brak języka do opisywania emocji. Dziś problemy częściej zostają nazwane i trafiają do systemu, więc rośnie ich wykrywalność. To nie unieważnia wzrostu realnych trudności; to tłumaczy, dlaczego ten wzrost jest tak wyraźny.
Po trzecie, presja funkcjonowania stała się bardziej totalna. Tak działają mechanizmy presji społecznej. Dziecko ma być „ogarnięte”, produktywne, dopasowane do tempa grupy i programu. A gdy tak się nie dzieje, problem nie jest już prywatnym dramatem w domu. Paradoksalnie więc świat bywa dziś mniej tolerancyjny na odchylenia: zamiast dać przestrzeń na różnice temperamentu i tempa rozwoju, próbuje je szybko wyrównać. To czasem ratuje, a czasem dokłada napięcia.
Co z tego wynika?
Jeśli 8-latek ma nadwagę, podwyższony cholesterol, śpi realnie około 7,5 godziny i żyje w rytmie, w którym trudno „wypalić” napięcie ruchem, to jego organizm zachowuje się przewidywalnie: zaczyna wysyłać sygnały alarmowe. Jeśli nastolatek doświadcza rosnącego stresu szkolnego i jednocześnie ma słabszy sen, gorszą regenerację oraz życie w stałej ocenie społecznej, to psychika także zaczyna wysyłać sygnały alarmowe. W tym sensie dzisiejszy „wysyp” chorób cywilizacyjnych u dzieci to nie tajemnica ani dowód na zepsute pokolenie. To rachunek za warunki dorastania, które stały się obecnie powszechne.
Najuczciwsza puenta brzmi: dzieci nie zaczęły nagle chorować „bez powodu”. Gwałtownie zmieniły się warunki dorastania – i to one, w danych, odbijają się jak w lustrze.
Bibliografia
- Instytut Matki i Dziecka (IMiD)
Stan zdrowia dzieci w wieku szkolnym w Polsce – wyniki badań populacyjnych, Warszawa, lata 2021–2024. - Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT)
Profilaktyka nadwagi oraz otyłości wśród dzieci i młodzieży, Raport nr OT.434.7.2024, Warszawa 2024. - Światowa Organizacja Zdrowia (WHO)
WHO Guidelines on Physical Activity and Sedentary Behaviour, Genewa 2020. - Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ)
Zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży – analiza świadczeń oraz refundacji leków w latach 2013–2023, Warszawa 2024. - Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę
Dzieci się liczą 2022. Raport o zagrożeniach bezpieczeństwa i rozwoju dzieci w Polsce, Warszawa 2022
(opracowanie na podstawie badań HBSC – Health Behaviour in School-aged Children). - Health Behaviour in School-aged Children (HBSC)
International Report 2018/2022, WHO Regional Office for Europe. - Główny Urząd Statystyczny (GUS)
Stan zdrowia ludności Polski – wybrane edycje i dane przekrojowe dotyczące dzieci i młodzieży, Warszawa.




