Presja społeczna - Jak bardzo pozwalasz sobą manipulować?
Presja społeczna ma miejsce gdy osobnikom należącym do danego społeczeństwa narzucane są z góry pewne wzorce odnoszące się do sposobu bycia, zachowywania się lub wyrażania własnych myśli. Są to normy, wzorce i postawy, które wynikają z dominujących w danym społeczeństwie zwyczajów, trendów, bądź panującej mody. Każde społeczeństwo tworzy presję społeczną. Indywidualna reakcja na presję społeczną zależy od stanu psychicznego danego osobnika. Niektórzy są bardziej podatni na presję społeczną, inni mniej. Osoby, które bez żadnych oporów ulegają wszelkiego rodzaju wpływom ze strony innych ludzi zwani są konformistami.
Jak działa presja społeczna
Z jednej strony presja społeczna czerpie swoją moc z lęku jednostki przed odrzuceniem, niepowodzeniem lub karą. Ludzie generalnie boją się odrzucenia, dlatego obawiają się być innymi niż przewidują i dopuszczają normy społeczne. W efekcie ulegania presji społecznej dominuje konformizm, a co za tym idzie, społeczeństwo ujednolica się. Stajemy się bardzo podobni do siebie w sposobie bycia, myślenia i wyrażania emocji. Ponieważ nasze zachowania zgodne są ze społecznie akceptowanym wzorem, można coraz to łatwiej przewidzieć jak będziemy się zachowywać w konkretnej sytuacji. Łatwiej jest w takiej sytuacji sztucznie tworzyć różnego rodzaju presje społeczne.
Formy presji społecznej
Presja społeczna może mieć rozmaite źródła i formy. Źródłami najbardziej bezpośredniej presji społecznej mogą być szkoła, praca, rodzina, sąsiedzi, przyjaciele bądź dalsi znajomi. Konkretnym przykładem bezpośredniej presji społecznej mogą być oczekiwania jakie wobec danego człowieka ma jego najbliższa rodzina bądź jego najlepsi przyjaciele. Innym przykładem dość bezpośredniej presji społecznej mogą być oczekiwania, jakie zakład pracy ma wobec danego pracownika. Mniej bezpośrednią formą presji społecznej, lecz tak samo efektywną, jest presja wywierana przez media społeczne, z telewizją i radiem na czele. Nie tylko reklamy, które ukazują się w radiu bądź telewizji, mają zapierającą dech w piersiach moc wywierania presji społecznej, ale także to co prezenterzy bądź znani aktorzy mówią w mediach, w jaki sposób się wyrażają na dane tematy, jak się ubierają. To wszystko ma generalnie ogromny wpływ na nasze umysły. Nasze mniemanie o nas samych kształtuje się przeważnie w odniesieniu do tego co widzimy i słyszymy w mediach społecznych. Prasa, internet, a także i krążące plotki mają ogromną moc wywierania presji. Do tego wszystkiego dochodzi fakt, iż liczne źródła presji społecznej nawzajem się potęgują. Wynikająca z różnych źródeł presja społeczna jest oszałamiająco potężna. Oszałamiająco, ponieważ nas dosłownie oszałamia!
Konsekwencje presji społecznej
W efekcie nieustannej presji społecznej, w ekstremalnych przypadkach człowiek traci zdolność samodzielnego podejmowania jakichkolwiek rozsądnych decyzji, nie wspominając już o zdolności do konstruktywnego myślenia. Indywidualne decyzje wywodzą się na ogół z ogromnej presji społecznej, a w skrajnych sytuacjach może to mieć dewastacyjne konsekwencje dla jednostki społecznej, jaką jest człowiek. Media masowego przekazu kształtują w ludzkich umysłach wiele zgubnych przekonań. Bardzo często kupujemy to i tamto, ponieważ reklamy nam tak sugerują. Zdarza się, iż oglądając treści w mediach masowego przekazu rośnie w nas święte przekonanie, że to wszystko co tam widzimy jest nam naprawdę niezbędne do życia i może dać nam wielkie szczęście. Nie chodzi nawet o same reklamy, ale także o postawy społeczne, jakie są nam na codzień bardzo subtelnie prakazywane w radiu, telewizji, internecie, i w które głęboko wierzymy. Na podstawie tych treści kreujemy naszą rzeczywistość. Większość ludzi sądzi, że media masowego przekazu są nieomylne, a tak czy inaczej nie ma czasu aby nad tym wszystkim się zastanawiać. Odpowiedzią i wymówką na niemal wszystko, co wymagałoby konstruktywnego myślenia, jest nieustanny brak czasu. Czemu jest tak, że ludzie na ogół nie mają czasu się zastanawiać nad tym co robią i czy to wszystko co widzą w mediach i pragną sami posiadać jest im naprawdę potrzebne, wręcz niezbędne do życia? Przeważnie, przed podjęciem ważnej decyzji, wystarczyłoby się na chwilę wyciszyć, wstrzymać i spokojnie wszystko jeszcze raz przemyśleć. Ale, wygląda na to, że nie ma na to czasu. Niestety jest jak jest, dlatego, że pod wpływem presji społecznej ludzie na ogół są przekonani, iż muszą ciężko pracować żeby zarobić na życie, więc przeważnie wszystkie swoje myśli skupiają na pracy i karierze. Czasu im szkoda na wszystko, tylko nie szkoda go na pracę. Największa obawa współczesnego młodego człowieka związana jest z utratą stanowiska lub z niemożnością znalezienia dobrze wynagradzanej pracy w najbliższej przyszłości. Każde inne rozmyślanie staje się dziś zbędne i szkoda na nie czasu. O bezrobociu i problemach na rynku pracy jest dziś głośno we wszystkich mediach. Presja społeczna jest w tym przypadku ogromna, a jej konsekwencje są drastyczne. Wszystko kręci się dziś wokół pracy, zarobków i finansów osobistych. Rodzina i przyjaciele są na drugim planie, choć udajemy, że jest inaczej. To także presja społeczna. Z drugiej jednak strony, to prawda, że ludzie muszą ciężko pracować, jeśli mają zamiar spłacać kredyty zaciągane na zakup tego, co pragną za wszelką cenę posiadać. Jest to jedna z wielu pułapek, jakie stawia nam presja społeczna, która jest na nas wywierana w dzisiejszych czasach. Znajomi mają takie i takie auto, taką i taką lodówkę, dom, piękny ogród i są tak szczęśliwi! W reklamach banki namawiają na zaciąganie przyjaznych kredytów, które oferowane są często "za darmo". Rodzina generalnie popiera i dodatkowo potęguje wiszącą nad nami presję. W efekcie nie widzimy wyjścia - skoro naszych znajomych na to stać to nas też - i zaciągamy kredyt, który musimy spłacać przez wiele, wiele lat. Praca umożliwia nam nie tylko spłacanie zaciągniętych kredytów, ale także daje nam pewien status społeczny, który jest także wytworem presji społecznej ze strony rodziny i przyjaciół, no bo "Co by pomyśleli sobie gdybym został śmieciarzem lub bezrobotnym?". Boimy się stracić pracę. Żyjemy w ciągłym napięciu i strachu. Lęk ogarnia całe nasze życie. W konsekwencji wykańczamy się przepracowaniem i chęcią ciągłego zawodowego awansowania. Nie mamy nawet czasu zająć się dziećmi, które często pojawiają się w naszym życiu w skutek presji ze strony rodziny i najbliższych znajomych. Z niczym się nie wyrabiamy czasowo i psychicznie. Musimy pracować nawet w weekendy. Nie mamy czasu na prawidłowe odżywianie się, więc jemy co popadnie, ulegając reklamom przedstawiającym ciekawe zalety chińskich zupek i podobnych wynalazków, które powoli dewastują nasze zdrowie. Po latach takiego życia zdrowie zaczyna nawalać. Czasu jednak wciąż brak na cokolwiek, nawet na udanie się do lekarza. W skutek ciągłego stresu, pośpiechu, tłustych, trujących nasz organizm szybkich posiłków spożywanych na mieście i braku czasu na odpoczynek, bądź regularną aktywność fizyczną, zapadamy na wszelkiego rodzaju choroby cywilizacyjne. Stąd też nazywają się one Cywilizacyjne, ponieważ stwarza je sama cywilizacja, tak zwany postęp cywilizacyjny, społeczeństwo i jego coraz to większe presje. W efekcie utraty zdrowia zaczynamy korzystać z różnego rodzaju leków, które widzimy w reklamach, związanych z nadmiarem stresu, problemami z trawieniem, potencją u panów. Zaczynamy mieć problemy ze snem, więc sięgamy po różnego rodzaju tabletki nasenne, a w skrajnych przypadkach po alkohol i inne używki. W takich przypadkach rodzina się często rozpada. W każdym większym mieście, oprócz wciąż rosnącej liczby banków chętnie udzielających kredyty na coraz to bardziej przyjaznych warunkach, roi się dziś od psychologów i różnego rodzaju poradni rodzinnych. Alkoholicy anonimowi i różnego rodzaju prywatne detoksy, dynamicznie powiększają grona osób korzystających z ich oferty. Nasze problemy narastają z czasem, zamiast się rozwiązywać. Nasi młodsi koledzy w korporacji pracują coraz to dłużej, robiąc niesamowitą ilość nadgodzin. Jak oni to robią? Ponadto w weekendy beztrosko balują. Zastanawiamy się skąd oni czerpią na to siłę? Obawy o utratę stanowiska robią się coraz to bardziej uzasadnione. Z czasem nie mamy siły już tyle pracować. Wpadamy w ciężką depresję, a do psychologa wstyd, no bo co powie na to rodzina? A jeśli szef się dowie? Mamy już wszystkiego dosyć. O wyjazdach na urlop nie ma nawet mowy. Brak pieniędzy i czasu. A może być tak skorzystać z tej 7 dniowej oferty wakacyjnej, która ostatnio była nieustannie reklamowana w telewizji? W koszty pobytu wliczono już pierwszą ratę darmowego kredytu. Ale, czy warto? Nie ma czasu się zastanawiać bo mamy tylko 7 dni wolnego, a jutro wyjazd! Potem trzeba nadrobić zaległą pracę. Czy da się inaczej? Na to pytanie każdy powinien sobie sam odpowiedzieć.