Przejdź do treści

Kiedy brud był cnotą, a kąpiel grzechem. Tak żyli nasi pradziadkowie!

Lelio Michele Lattari
Zanim zachwycisz się elegancją dawnych czasów, poznaj ich prawdziwe oblicze: cuchnące peruki, wylewana przez okna zawartość nocników, menstruacja bez podpasek i perfumy z odbytu dzikich zwierząt. Witaj w świecie, gdzie brud był cnotą, a mycie się – śmiertelnym ryzykiem.
  • Historia osobistej higieny - Brud, smród, fekalia na ulicach

Wyobrażasz sobie, że Twoi przodkowie żyli w świecie bez mydła, papieru toaletowego, szczoteczki do zębów, pralki i dezodorantu? Że załatwiali się do nocnika, a potem wylewali jego zawartość przez okno prosto na przechodniów? Że kobieta miesiączkująca siedziała w domu, bo nie miała jak sobie poradzić z krwawieniem? Że wszy, robaki i fetor były tak wszechobecne, że ich nie zauważano?

To nie są opowieści z mrocznego średniowiecza. Mówimy o epoce sprzed zaledwie 200–300 lat. O czasach oświecenia, pięknych peruk, romantycznych balów i królewskich salonów. Tyle że pod koronką i jedwabiem czaił się brud, ropa, pasożyty i smród, który – jak pisali ówcześni podróżnicy – 

„uderzał w nozdrza jak cios”.

W tym artykule nie będziemy się zachwycać strojami Marii Antoniny ani manierami dworu Ludwika XIV. Pokażemy Ci, co naprawdę kryło się pod warstwami pudru, zapachu piżma i udawanej elegancji. Zanurzymy się (ale tylko metaforycznie!) w świat cuchnących rynsztoków, ropiejących ran, peruk pełnych robactwa i ludzi, którzy naprawdę wierzyli, że kąpiel może ich zabić.

Gotowy? Lepiej usiądź. I weź głęboki… nie, jednak nie.

Brudne ciała, brudna logika

W XVIII wieku nawet arystokracja unikała wody jak ognia. Zamiast kąpieli – zmiana koszuli raz na kilka tygodni. Wierzono, że bielizna „wyciąga brud” ze skóry. Kobiety nie mogły się zbyt często myć, bo „pobudzało to ich temperament”.

Ludwik XIV wykąpał się ponoć dwa razy w życiu. Katarzyna Medycejska nacierała się octem zamiast się myć. Wersalskie wanny były tylko dekoracją – nikt ich nie używał. Czystość utożsamiano z chorobą. Brud – z rozsądkiem.

Perfumy z moszny i odbytu

Skoro nie można było się myć – trzeba było się perfumować. Tyle że perfumy XVIII wieku nie pachniały kwiatami. Ich skład? Piżmo z mosznych gruczołów jeleni, ambra z jelit wieloryba, cyweta z odbytu drapieżnika, kastoreum z bobra. Smród był nieunikniony – ale przynajmniej pachnący.

Arystokraci nosili przy pasie „pomandery” – kulki z wonnymi żywicami. Kobiety spryskiwały się kilkanaście razy dziennie. Maria Antonina miała osobistego perfumiarza, a jej pościel perfumowano codziennie – choć prano raz na kwartał. W Grasse, stolicy perfum, pachnidła produkowano na skalę przemysłową – by stłumić zapach gnijących ciał.

Ulice jako toaleta

Miasta śmierdziały. Dosłownie. Kanalizacji brak. Toalety w domach? Rzadkość. Większość ludzi załatwiała się do nocników, a ich zawartość wylewano przez okno. W Londynie i Paryżu krzyczano „Gardy-loo!” (Uwaga, woda!), zanim ktoś opróżnił nocnik z piętra. Jeśli nie usłyszałeś – miałeś pecha.

Wylewanie zawartości nocnika na przechodniów
Fekalia na głowach przechodniów - W niedalekiej przeszłości często do tego dochodziło!

Rynsztoki przyciągały muchy, szczury i epidemie. W gorące dni powietrze było tak ciężkie od fetoru, że w 1858 roku brytyjski parlament ewakuowano z powodu „Wielkiego Smrodu” znad Tamizy.

Gówniarz – zawód śmierdzący z definicji

W miastach fekalia trzeba było jakoś usuwać. Robili to chłopcy z najbiedniejszych rodzin – nazywano ich „gówniarzami”. Wynosili nieczystości, opróżniali latryny, czyścili szamba. To nie był przydomek – to była profesja. Dziś znaczenie słowa się zmieniło, ale zapach jego historii wciąż się unosi…

Kobieca higiena – piekło pod spódnicą

Miesiączka była tematem tabu. Kobiety nie miały tamponów ani podpasek. Używały lnianych szmat – czasem przyszywanych do bielizny. Najbiedniejsze po prostu krwawiły w ubranie i nie wychodziły z domu.

Szmaty prano rzadko. Latem cuchnęły, zimą zamarzały. Infekcje intymne były powszechne, ale kobiece dolegliwości uznawano za „histerię”. 

Peruka: stylowa z zewnątrz, zgniła od środka

W XVIII wieku peruki były symbolem statusu – im większa i bielsza, tym lepiej. Ale pod tymi misternymi fryzurami czaiło się robactwo. Wszy, pchły, pluskwy – standard. Zdarzały się też przypadki myszy, które w nocy gnieździły się w lokach śpiącej damy.

Peruki pudrowano mąką, talkiem, a czasem… tlenkiem ołowiu. Pudry wabiły owady i powodowały zatrucia. Przed założeniem peruki trzeba ją było potrząsnąć – wypadały z niej nie tylko insekty, ale i okruchy jedzenia, śmieci, czasem coś, co się ruszało.

To nie brud był obrzydliwy – to jego normalizacja

Brud stał się częścią kultury. Nie był oznaką ubóstwa – był znakiem czasów. Ludzie nie wiedzieli, że istnieją bakterie. Wierzyli w opary, zapachy, duchy i boską karę. Pranie osłabiało tkaniny, kąpiel prowadziła do śmierci, a nieprzyjemny zapach – do ekstazy lub omdlenia.

A dziś?

Dziś mamy żel pod prysznic, papier toaletowy, podpaski, dezodoranty, kanalizację, lekarzy i ciepłą wodę z kranu. Dla naszych przodków bylibyśmy albo cudownie czyści, albo skrajnie szaleni.

Może więc warto spojrzeć na współczesną czystość z wdzięcznością – bo jeszcze 300 lat temu wystarczyłby jeden nieuważny krok… by skończyć z zawartością czyjegoś nocnika na głowie!

Źródła

  • Katherine Ashenburg, The Dirt on Clean: An Unsanitized History (2007)
  • Mandy Aftel, Essence and Alchemy: A Natural History of Perfume (2001)
  • Judith Flanders, The Victorian City: Everyday Life in Dickens' London (2013)
  • Peter Ackroyd, London: The Biography (2000)
  • Sara Read, Menstruation and the Female Body in Early Modern England (2013)
  • Rachel P. Maines, The Technology of Orgasm (1999)
  • W. Boryś, Słownik etymologiczny języka polskiego
  • The Secret History of Georgian Wigs, Journal of Fashion History, 2011

Dodaj komentarz

Udziel odpowiedzi na proste pytanie
Ten mechanizm ma sprawdzić, czy przypadkiem nie jesteś botem