To potężne zioło pozwalało czarownicom odbywać dalekie loty!
Bieluń dziędzierzawa to charakterystyczna roślina jednoroczna pochodząca z Meksyku, jednak obecnie rośnie również w wielu innych krajach, w tym na terenach Europy. Łodyga tej rośliny, mogącej osiągnąć nawet do 1 metra wysokości, jest zielona, naga, czasami delikatnie owłosiona. Żółtozielone pędy rozgałęziają się ku górze, gdzie liście są o wiele ciemniejsze niż na samym dole. Kwiaty Bielunia dziędzierzawy mają bardzo specyficzny wygląd. Są białe, a kształtem przypominają długi, rurkowaty kielich, w którego wnętrzu znajduje się 5 pręcików i jajnik górny. Owoce Bielunia dziędzierzawy nieco kojarzą się z orzechami włoskimi, choć ich powłoka jest pokryta cierniami.
Najbardziej znaną nazwą ludową Bielunia dziędzierzawy to diabelskie ziele, ponieważ - ze względu na działanie psychoaktywne – w przeszłości roślina była kojarzona z magią, a przede wszystkim z czarownicami, które wg. przypowieści nacierały zielem swoje miotły (i nie tylko miotły), a następnie na nich „latały”.
Psychoaktywne i trujące właściwości Bielunia wykorzystywano także w celach bojowych i przestępczych.
UWAGA: Bielunie są silnie trujące! Największe stężenie związków toksycznych znajduje się w nasionach rośliny.
Bieluń rośliną czarownic
"Ludzie wierzą, a wiedźmy wyznają, że w niektóre dni i noce smarują kij i lecą na nim w określone miejsca, albo smarują się pod pachami, a także w innych miejscach, gdzie rosną włosy, a czasem noszą amulety we włosach."
Powyższy cytat pochodzący z XV-wiecznego dokumentu, do którego odnosi się profesor Antonio Escohotado (źródło 1) w swojej „Ogólnej historii narkotyków”, ilustruje jedno z wyjaśnień, jakie podano dla historycznego pochodzenia archetypowego wizerunku wiedźm latających na miotłach. Ziele dżimona nie było jedyną substancją, której używali. Uciekali się również do belladonny i mandragory.
Bieluń dziędzierzawa w swoim składzie zawiera związki takie jak atropina, skopolamina, apoatropina, beladonina. Nie bez powodu w przeszłości roślinę tę wojownicy stosowali do zatruwania strzał i włóczni. W 36 r. p.n.e. zatruła się nią rzymska armia walcząca ze Spartą. W średniowieczu czarownice sporządzały z niej odurzające trunki, zwane wówczas potocznie maściami do latania na miotle, a także afrodyzjaki.
Wzmianki historyczne donoszą o szerokim stosowaniu różnego rodzaju Bielunia w celach rytualnych, co zazwyczaj wiązało się z psychoaktywnym działaniem tych roślin. Bieluń okazuje się być jedną z najpowszechniej wymienianych składników tak zwanych maści czarownic. Wizje spowodowane przedostaniem się do organizmu substancji obecnych w tych roślinach uznawane były za prorocze.
Zgodnie z pradawnymi wierzeniami, Bieluń dziędzierzawa - oprócz dobrze znanej pod tym kątem Mandragory - jest rośliną czarownic. Niektórzy przekonują, że to właśnie dzięki niej średniowieczne wiedźmy mogły latać na miotłach. Choć umiejętności latania na miotle nie powinno się interpretować dosłownie, zażywanie niektórych specyfików rzeczywiście może sprawiać wrażenie - choć nie tylko - latania. Przypuszcza się, że najzdolniejsze czarownice potrafiły (i wciąż potrafią) sporządzać nie tylko eliksiry halucynogenne na bazie Bielunia i innych ziół, ale również specyfiki mogące tymczasowo oderwać umysł od ciała fizycznego, umożliwiając duszy odbywanie dalekich podróży poza ciałem.
Wzmianki historyczne potwierdzają, że ziele Jimsona - bo tak też zwany jest Bieluń dziędzierzawa - jest rośliną mistyczną, a jej właściwości narkotyczne są od lat umiejętnie wykorzystywane w wielu środowiskach kulturowych. Wiedza o wpływie wspomnianej rośliny na ludzkie zdolności poznawcze może przynajmniej częściowo wyjaśniać wiele kwestii związanych ze średniowiecznymi polowaniami na czarownice, które pod wpływem Bielunia przywoływały samego Diabła! Bardzo oburzało to władze Kościoła Katolickiego. Kobiety umiejętnie „przetwarzały” roślinę w sposób rzemieślniczy w celu pozyskania jej cennych olejków eterycznych. W rzeczywistości stosowanie Bielunia przez średniowieczne czarownice wymagało od tych kobiet niemałej wiedzy i precyzji, gdyż przedawkowanie ekstraktu mogło mieć fatalne konsekwencje!
W rzeczywistości z Bielunia niektóre średniowieczne kobiety pozyskiwały maść, którą nakładały na genitalia, najwyraźniej impregnując nią kij od miotły, który następnie umieszczały sobie w pochwie. W ten sposób dochodziło do orgazmów i halucynacji, praktyk, które Inkwizycja zaciekle prześladowała i karała. Związki psychoaktywne przenikały przez błonę śluzową do krwiobiegu, kobiety wpadały w trans, więc rzeczywiście – przynajmniej w pewnym sensie – mogły odbywać niebywałe podróże!
Bieluń dziędzierzawa może powodować chwilowe zaburzenia funkcji poznawczych, lub nawet trwałe szaleństwo! Wywołuje odmienne stany świadomości i percepcji, które mogą doprowadzać do całkowitej utraty kontaktu z rzeczywistością. Stosowany w małych dawkach wywołuje zawroty głowy, senność, zaburzenia widzenia i zmniejszenie siły mięśni. W przypadku większych dawek następuje paraliż mięśni twarzy, usta wysychają, puls staje się nieregularny i pojawiają się silne halucynacje. Ogólnie rzecz biorąc, roślina ta wprowadzała średniowieczne czarownice w trans, powodując halucynacje, które były uznawane za całkowicie rzeczywiste. Kobiety miały wyraźne wrażenie latania, odwiedzania innych miejsc, przebywania z ludźmi, uczestnictwa w orgiach.
Bieluń dziędzierzawa zakorzenił się jako grzeszny afrodyzjak w najbardziej nieznanym folklorze, który dał początek całemu zjawisku społecznemu, zjawisku czarów. Fascynacja okultystycznymi i naturalnymi substancjami, które umożliwiały prostym ludziom osiąganie wyższych stanów świadomości, szeroko rozpowszechniła się w społeczeństwie, w którym codzienność bywała szara i okrutna.
Przedstawiciele średniowiecznej Inkwizycji dobrze wiedzieli, że kobiety oskarżane o przywoływanie Diabła i uznawane za czarownice stosowały wyciągi i olejki z różnego rodzaju roślin. Jednak, ich działanie na ludzki organizm uznawali za aberrację i czarną magię. W związku z ich poglądami, osoba będąca pod wpływem Bielunia - lub tym podobnych ziół - musiała być zaprzyjaźniona z samym Diabłem, a więc była jednoznacznie uznawana za winną, co często wiązało się ze spaleniem na stosie!
Bibliografia:
1 - ABC - El estramonio y los orgasmos de las brujas.