Przejdź do treści

Niebezpieczne substancje w mięsie. Czego nie powie Ci rzeźnik?

O ile spożywanie produktów mięsnych może wydawać się koniecznie, ze względu na jego zawartość cennych dla człowieka substancji odżywczych takich jak białko, żelazo czy koenzym Q10, o tyle zwolennicy diety bezmięsnej potrafią tak dopracować własny jadłospis, aby nie zabrakło w nim żadnego z cennych składników, jakie można znaleźć w mięsie. Warto spożywać produkty mięsne, czy lepiej ich unikać?
Teaser Media
Image
Niebezpieczne substancje w mięsie

O ile spożywanie produktów mięsnych może wydawać się koniecznie, ze względu na jego zawartość cennych dla człowieka substancji odżywczych takich jak białko, żelazo czy koenzym Q10, o tyle zwolennicy diety bezmięsnej potrafią tak dopracować własny jadłospis, aby nie zabrakło w nim żadnego z cennych składników, jakie można znaleźć w mięsie. Warto spożywać produkty mięsne, czy lepiej ich unikać? Odpowiedź na to pytanie pozostawiamy czytelnikom niniejszego artykułu. Długoterminowe spożywanie mięsa może okazać się szkodliwe dla zdrowia, nie tylko z powodu sporej zawartości tłuszczów nasyconych, które przyczyniają się do powstawania wielu chorób cywilizacyjnych, ale także z kilku innych powodów, które zostaną przeanalizowane w niniejszym artykule. Mało się o tym bowiem mówi, że nie tylko w tłuszczach tkwi problem związany z mięsem. Problem ten jest o wiele bardziej złożony.

To prawda, że nasi przodkowie odżywiali się mięsem przez całe tysiąclecia, lecz styl życia, jaki prowadzi człowiek XXI wieku, znacznie odbiega od stylu życia, jaki prowadzili nasi przodkowie, podobnie jak jakość spożywanego mięsa nie jest porównywalna, a tym bardziej sposób przyrządzania pokarmów. W czasach koczownictwa nasi przodkowie żyli w ciągłym ruchu, potrzebowali więc spożywać duże ilości pokarmów zwierzęcych, ze względu na spore zapotrzebowanie na białko, żelazo, a także tłuszcz, który pozwalał pradawnym koczownikom przetrwać zimne pory roku i nieustannie przemieszczać się z miejsca na miejsce. W przeciwieństwie do sytuacji jaka dziś panuje w większej części świata, w czasach koczownictwa upolowane zwierzęta były zjadane bardzo szybko, a człowiek nie gromadził pokarmów na zapas i nie faszerował ich szkodliwą chemią w celu przedłużenia okresu przydatności jedzenia do spożycia. W przedziale czasowym 8000 a 3000 lat p.n.e nastąpił kres koczowniczego stylu życia, a człowiek zaczął uprawiać ziemię i budować osady, a co za tym szło, zaczęto gromadzić coraz do większe zapasy zdobywanego pokarmu. Od XVI wieku mięso konserwowano za pomocą saletry potasowej. Z powodu braku lodówek, a także jakichkolwiek norm ustalających dopuszczalne ilości środków konserwujących w produktach spożywczych, mięso przeważnie zawierało ogromne ilości tej substancji. Dziś saletra potasowa jest raczej rzadko stosowana w przemyśle jako środek konserwujący mięso, choć jest ona do mięsa dodawana w innych celach, a współczesne produkty mięsne zawierają cały szereg substancji, o których naszym przodkom nawet się nie śniło!

Dzisiejsze zakłady mięsne i nowoczesne metody produkcji

Dziś, w czasach totalnej globalizacji i światowego rynku opartego na brutalnych zasadach nowoczesnego handlu konkurencyjności, producenci wyrobów mięsnych mają bardzo ciężki żywot i muszą bardzo się starać, by nieustannie móc poszerzać grona własnych klientów. Oprócz wyjątków, które można praktycznie policzyć na palcach, dzisiejsze zakłady mięsne to przeważnie bardzo duże fabryki, dla których w gre wchodzą głównie ilość i niska, konkurencyjna cena produktu końcowego. Wyroby mięsne to szczególnie wrażliwe produkty, które generalnie muszą być w jakiś sposób zabezpieczane przed popsuciem się, a niskie temperatury nie zawsze pomagają. Co takiego zawierają współczesne produkty mięsne oprócz samego mięsa, co pozwala maksymalnie wydłużyć ich okres przydatności do spożycia, a jednocześnie poprawić ich aromat i wygląd? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Producenci są coraz to bardziej pomysłowi, gdy chodzi o zwiększenie zysków poprzez obniżenie kosztów produkcji własnych wyrobów. Czynią to jednak przeważnie kosztem zdrowia konsumentów. Ustawodawca nie przewidział wszystkich możliwych okoliczności, więc w przepisach jest wiele luk i niejasności, co może być wykorzystywane przez nieuczciwych producentów mięsa. Ogółem można przyjąć, iż produkty mięsne, znajdujące się na sklepowych półkach, mogą zawierać antybiotyki, hormony stymulujące wzrost, substancje zwiększające objętość mięsa, substancje bakteriobójcze i grzybobójcze, Glutaminian Sodu (E621), Azotyn Sodu (E250), Poliakrylan sodu, Saletrę Potasową. Każda z tych substancji może zaszkodzić, mniej lub bardziej, zdrowiu konsumentów.

Mięso szkodzi zdrowiu

Azotyn Sodu

Azotyn Sodu to substancja potencjalnie rakotwórcza, dodawana do mięsa w celu zahamowania procesu namnażania się w nim bakterii. Nie zapomnijmy, że proces gnicia mięsa rozpoczyna się tuż po zabiciu zwierzęcia i trzeba temu jakoś przeciwdziałać. Wchodząc w reakcję z białkiem, Azotyn Sodu może przyczyniać się do powstawania rakotwórczych nitrozoamin. Dzienne spożywanie Azotynu Sodu powinno być ściśle ograniczone do maksymalnie 0.06 mg na każdy Kg masy ciała u osób dorosłych, a niemowlęta poniżej 6 miesiąca życia w ogóle nie powinny spożywać tej substancji. W Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej (L 204) z 2006 r. widnieje Dyrektywa 2006/52/ WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 5 lipca 2006 r., która zezwala na dodawanie azotynu sodu (E 250) lub/i azotynu potasu (E 249) w ilości (w przeliczeniu na azotyn sodu): 150 mg/kg do produktów mięsnych, 100 mg/kg do sterylizowanych produktów mięsnych (Fo > 3,00). W praktyce wynika z tego, iż osoba ważąca 70Kg, która spożywa 100g nafaszerowanego legalnie Azotynem Sodu mięsa, dostarcza do swojego organizmu 15mg Azotynu Sodu, podczas gdy dopuszczalny dla zdrowia limit przy wadze 70Kg wynosi 4.2mg!

Hormony wzrostu

Farmerzy masowo faszerują zwierzęta hormonami w celu przyśpieszenia ich tempa rozwoju, lub uzyskania większej ilości mleka z nadrzędnym celem szybkiego zwiększenia zysków. Najczęściej do paszy dodawane są hormony, w tym Testosteron. Substancje te zostają w efekcie spożyte przez konsumentów wraz z mięsem. W ostatnich latach odnotowuje się masowe przedwczesne dojrzewanie młodzieży. W większości przypadków przyczynia się do tego zwiększona konsumpcja produktów mięsnych. Hormony w mięsie mogą także przyczyniać się do otyłości konsumentów mięsa. Lecz skutki masowego spożywania mięsa faszerowanego hormonami mogą być często poważniejsze, niż przedwczesne dojrzewanie czy otyłość, a w niektórych przypadkach mogą być nawet tragiczne. U kobiet może wystąpić rak sutka, rak jajnika lub rak szyjki macicy. Lecz nie tylko kobiety są w tym przypadku narażone na niebezpieczeństwo. Spożywanie mięsa faszerowanego hormonami powoduje u mężczyzn groźne zaburzenia hormonalne, może przyczynić się do rozwoju raka jądra i prostaty, powoduje dokuczliwe objawy andropauzy, wywołuje przewlekłe zmęczenie i utratę libido. Może również doprowadzić do zaniku jąder, powiększenia piersi oraz impotencji.

Antybiotyki

Niektórzy producenci mięsa faszerują całe hodowle zwierząt antybiotykami, bez względu na to, czy zwierzęta potrzebują takiej terapii, czy też nie. Są to przeważnie tetracycliny, stosowane jako stymulatory wzrostu. Nafaszerowane takimi substancjami zwierzęta osiągają maksymalne rozmiary w bardzo szybkim tempie. Faszerowanie zwierząt hodowlanych dużymi dawkami antybiotyków bez przepisu lekarza weterynarii to problem, z którym Kontrola Weterynaryjna walczy od dawna. W związku z wyraźnym zakazem takich praktyk, antybiotyki nabywane są przez hodowców nielegalnie i pochodzą z nieznanych źródeł, często nawet z Chin, więc mogą dodatkowo zawierać nieprzewidywalne substancje toksyczne. Problem ten dotyczy głównie, ale nie tylko, mięsa drobiowego, które właśnie najczęściej podawane jest małym dzieciom ze względu na swoje walory zdrowotne. U dzieci, które spożywają mięso nielegalnie faszerowane antybiotykami, mogą nastąpić zmiany w narządach wewnętrznych na całe życie. W ostatnich latach odnotowuje się wzrastającą liczbę hospitalizacji dzieci z powodu zapalenia jelit lub zespołu jelita wrażliwego. Dolegliwości te mogą być spowodowane spożywaniem mięsa nielegalnie faszerowanego antybiotykami. Problem faszerowania zwierząt na wyrost antybiotykami nie kończy się na tym, że substancje te wpływają bezpośrednio na zdrowie konsumentów. Praktyka ta przyczynia się do powstawania szczepów bakterii odpornych na stosowane przez hodowców leki. Z czasem mogą powstać bakterie odporne na wszelkie dostępne człowiekowi antybiotyki. Oznaczać to może nawet zagładę ludzkości.

Mięso szkodzi zdrowiu!

Fosforany

Fosforany w produktach mięsnych są dziś bardzo dużym problemem i wzbudzają wiele kontrowersji wśród naukowców i lekarzy. Oznakowane symbolami E451, E452, można je łatwo znaleźć szczególnie w składzie popularnych wędlin. Fosforany wpływają na wydajność gotowanych produktów, ponieważ wykazują one działanie uwadniające białka. Jednocześnie fosforany pełnią także rolę przeciwutleniaczy, stabilizatorów, emulgatorów i regulatorów kwasowości. Na czym polega problem związany z fosforanami? Otóż fosfor występuje naturalnie w wielu produktach spożywczych, lecz problem stanowi fakt, iż jest on masowo dodawany, w postaci fosforanów, do wielu przetworzonych produktów spożywczych, w których fosfor generalnie nie występuje, co stwarza ryzyko nadmiaru fosforu w organizmie człowieka. U dzieci nadmiar fosforu może objawiać się dużą nadpobudliwością, niekiedy może wywołać nawet autyzm, a także schizofrenię. U osób dorosłych nadmiar fosforu może sprzyjać powstaniu osteoporozy, a także być przyczyną poważnych chorób nerek i układu krążenia. Przeciętne, dzienne zapotrzebowanie na fosfor wynosi dla dorosłego mężczyzny około 1.5 g, a dla kobiety około 1 g. Dla utrzymania tak zwanej równowagi wapniowo-fosforowej, najlepiej byłoby spożywać codziennie taką samą ilość fosforu, co wapnia. Jednak, ponieważ fosforany są nagminnie dodawane do rozmaitych produktów przetworzonych, w tym głównie do produktów mięsnych, przeciętnie spożywany około 20% więcej fosforu niż powinniśmy. To stanowi bardzo duże zagrożenie dla naszego zdrowia.

Środki bakteriobójcze i grzybobójcze

Problem zawartości środków grzybobójczych i bakteriobójczych w mięsie dotyczy głównie konserw mięsnych i niektórych wędlin, ale nie tylko. Aby żywność nie zepsuła się jeszcze przed zapakowaniem jest ona poddawana pasteryzacji w wysokiej temperaturze i dodawane są do niej substancje grzybobójcze i bakteriobójcze, podobne do środków stosowanych do konserwacji ludzkich zwłok! Są to bardzo niebezpieczne preparaty, mogące wywoływać u konsumentów alergie, pokrzywki, obrzęki naczyniowe, astmy, zapalenia błony śluzowej nosa, a nawet zmiany nowotworowe.

Mięso jest niezdrowe

Glutaminian sodu

Glutaminian sodu, substancja zalegalizowana przez UE pod kodową nazwą E621, jest powszechnie dodawany do wielu produktów spożywczych, w tym także mięsnych, w celu ulepszenia ich smaku. Środek ten został zakwalifikowany przez FDA i UE jako bezpieczny. Z wielu obserwacji dotyczących Glutaminianu Sodu wynika jednak, że spożycie tego produktu w większych ilościach, może wywołać negatywne skutki zdrowotne, w szczególności chodzi o tak zwany syndrom chińskiej restauracji (zawroty głowy, palpitacje serca, nadmierna potliwość i uczucie niepokoju). U osób cierpiących na alergie Glutaminian Sodu może groźnie podrażniać układ oddechowy, a nawet wywołać atak epileptyczny! Z chemicznego punktu widzenia Glutaminian Sodu to ekscytotoksyna, która może być odpowiedzialna za stres oksydacyjny, proces podczas którego uszkadzane są komórki mózgu. Fakt ten zwiększa ryzyko zapadnięcia na groźne choroby neurologiczne, w tym Skleroza i choroba Alzheimera! Glutaminian Sodu może być przyczyną zwiększonej aktywności u dorastających dzieci (ADHD). Ponadto Glutaminian Sodu silnie uzależnia, wywołując sztuczny apetyt i zakłócając prawidłowe funkcjonowanie rdzenia mózgowego, który reguluje podstawowe funkcje ludzkiego ciała, a także odczucia, a zatem i odczuwanie głodu.

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się nim ze znajomymi!