Przejdź do treści

Czy rozpłynęli się w powietrzu? Niewyjaśnione zaginięcia, które szokują

Lelio Michele Lattari
Zostawili w domu telefon, jedzenie na stole, grający telewizor. Nigdy nie wrócili. Nie było śladów włamania, walki, pożegnania. Zniknęli tak, jakby nigdy nie istnieli – jakby rozpłynęli się w powietrzu. W tym artykule przyglądamy się prawdziwym historiom ludzi, których zaginięcia do dziś nie mają żadnego racjonalnego wyjaśnienia.
  • Tajemnicze zaginięcia
    Caption
    Tajemnicze zaginięcia

Czy można po prostu zniknąć? Bez krzyku, śladów, porzuconych ubrań? Bez wyjaśnienia, jakby nagle przestało się istnieć? Choć brzmi to jak scenariusz thrillera, historia zna przypadki ludzi, którzy zniknęli z zamkniętych pomieszczeń, pokoi hotelowych, latarni morskich czy domów rodzinnych. Ich rzeczy pozostały nietknięte. Czy to tylko zaginięcia, czy może – jak twierdzą niektórzy – tajemnicza dematerializacja?

Tajemnicze zaginięcie Marcii Moore

Marcia S. Moore (ur. 1927) była astrologiem, autorką książek o duchowości i córką założyciela sieci hoteli Sheraton. Fascynowała się medytacją, podróżami astralnymi i wpływem ketaminy na świadomość. W 1979 roku, w swoim domu w Alderwood Manor pod Seattle, zniknęła bez śladu. Jej mąż, dr Howard Altounian, psychiatra, wrócił wieczorem z kina i zastał pusty dom – Marcia zniknęła bez zabrania rzeczy osobistych. Przez wiele miesięcy trwały poszukiwania. Jej bliscy nie wierzyli w samobójstwo – twierdzili, że była pełna planów i pasji badawczej. Marcia prowadziła intensywne eksperymenty z ketaminą, której przypisywała zdolność „poszerzania świadomości” i „przekraczania wymiarów”. Pisała, że doświadczyła „całkowitego rozpuszczenia ego i formy fizycznej”. 

Dopiero w marcu 1981 roku przypadkowy spacerowicz natknął się na fragment czaszki w lesie w pobliżu domu Moore. Analiza stomatologiczna potwierdziła tożsamość zaginionej. W czaszce znajdowała się dziura, jednak nie ustalono jednoznacznie, czy pochodziła od postrzału, czy była efektem naturalnego rozkładu. Innych szczątków nigdy nie odnaleziono. Skąd się tam wzięła ta czaszka i dlaczego przez kilka dekad nikt nie zauważył leżącego w lesie ciała, pomimo intensywnych poszukiwań? 

Brat Marcii, Robn Moore, publicznie sugerował, że kobieta mogła zostać zamordowana przez członków sekty lub okultystycznego kręgu, z którym mogła mieć kontakt. Z kolei jej mąż sądził, że mogła paść ofiarą halucynacji indukowanej ketaminą i zmarła z wychłodzenia, oddalając się od domu. Śledztwo nie przyniosło konkluzji – sprawa została zaklasyfikowana jako „niewyjaśniona śmierć”.

Do dziś zniknięcie i śmierć Marcii Moore stanowią symboliczny przykład przekroczenia granicy między nauką, duchowością i niewyjaśnionym zniknięciem. Dla jednych – tragedia związana z eksperymentami psychodelicznymi. Dla innych – nieudana próba opuszczenia świata fizycznego.

Tiphaine Véron – zniknięcie w Japonii

Tiphaine Véron, 36-letnia nauczycielka i pasjonatka Japonii, zniknęła 29 lipca 2018 roku w Nikko, około 150 km od Tokio. Przebywała w Turtle Inn – małym hotelu, w którym zostawiła cały swój bagaż i paszport. Pierwszy i ostatni raz widziana był przy śniadaniu między 8:30 a 9:30. Hotelowy recepcjonista powiedział, że opuściła pokój około 9:53–9:54, lecz jej telefon nadal logował się do sieci kilkadziesiąt minut później.

Policja japońska początkowo uznała, że mogła utonąć w pobliskiej rzece. Jednak aż do stycznia 2023 r. nie odnaleziono ciała. W tym samym czasie rodzina uzyskała dostęp do nagrań z kamery i odesłano detektywa z Francji, który podczas dochodzenia odnalazł kilka czerwonych flag, m.in. plamy wykryte przez luminol na ścianach, choć nigdy nie przebadane publicznie.

W 2023 r. nowe śledztwo prowadzone przez prokuraturę w Nanterre (cold‑case) i Unis pour Tiphaine spowodowało międzynarodową akcję zbierania zdjęć i zeznań. Kierunkiem pozostaje porwanie – w Prefekturze Tochigi w latach 2018–2022 odnaleziono kilkanaście ciał i zgłoszeń napaści. Hotelowego portiera sprawdzono – kilka jego zeznań było niespójnych.

Lars Mittank – najbardziej zagadkowe nagranie z lotniska

Lars Joachim Mittank, 28‑latek z Niemiec, wyjechał latem 2014 do Bułgarii razem ze znajomymi. 6 lipca pobił się w barze, doznał pęknięcia bębenka. Na zalecenie lekarza (antybiotyk Cefprozil) został w Varna, podczas gdy pozostali wrócili do domu.

Następnego dnia nagrania hotelowe pokazują go w stanie paranoi – kręci się, chowa w windzie, szeptem mówi o ludziach, którzy chcą go zabić. Tego samego dnia 8 lipca, zostawił bagaż i dokumenty na lotnisku w Warnie, zawołał 

"Nie chcę tu umrzeć! Muszę się stąd wydostać!" 

i wybiegł przez barierkę w stronę lasu – ostatni raz widziany przez CCTV.

Badania sugerują możliwy wpływ antybiotyku na stan psychiczny, choć dr Kostov (lekarz lotniskowy) stwierdził, że Lars go nie przyjął. Dochodziły doniesienia o przypadkowych obserwacjach zaginionego – w Bułgarii, Niemczech, Brazylii – ale nigdy nie potwierdzono jego tożsamości. Sprawa stała się wiralem – miliony wyświetleń w Internecie, wciąż nierozwiązana.

Rodzina Bogdańskich – polska zagadka bez odpowiedzi

8 maja 2003 roku w Starowej Górze (woj. łódzkie) zniknęła pięcioosobowa rodzina: Krzysztof (42 l.), Bożena (44 l.), ich dzieci – Małgorzata (16 l.), Jakub (12 l.) – oraz Danuta (66 l.), matka Krzysztofa. Dom wyglądał tak, jakby mieszkańcy opuścili go na chwilę: lodówka była pełna, telewizor działał, ładowarki były wpięte, w zlewie czekały brudne naczynia.

Sąsiedzi wspominali: 

„takiego zaginięcia nie było od czasu II wojny światowej”.  

Ostatnia osoba, która widziała rodzinę, była siostra Bożeny – spotkała się z Krzysztofem kilka dni przed Wielkanocą. Miał zachowywać się zdystansowanie, nie wpuszczając jej do domu.

Okazało się też, że Bogdańscy byli mocno zadłużeni – zarówno na kontach bankowych (około 400 tys. zł), jak i u prywatnych wierzycieli. Krzysztof prowadził firmę, handlował częściami komputerowymi i przegrywał z tańszą konkurencją z Chin, korzystając również z pożyczek pod zastaw domu.

W pamiętniku córki znaleziono wpis mówiący, że „wspólnik taty przeszedł granicę”, a na podłodze i w łazience wykryto ślady krwi – choć niespójne i niewystarczające do autorstwa teorii przemocy.

Hipotezy: ucieczka z długami i z fałszywymi dokumentami (choć brak śladów wyjazdu) – uważana za logistycznie trudną; porwanie lub zbrodnia finansowa – uzasadniona liczbą wierzycieli; bądź wersja o masowym samobójstwie – szybko odrzucona ze względu na brak ciał i sprzeczne zachowania Krzysztofa.

Po ponad 20 latach nie ma żadnych nowych śladów. Dom stoi pusty, sąsiedzi pamiętają ciszę z tamtego czasu, a śledztwo trwa – bez rozstrzygnięcia, tylko z coraz dłuższą serią pytań bez odpowiedzi.

Latarnicy z Flannan Isles – zamknięci i zniknięci

W grudniu 1900 r. trzyosobowa załoga latarni morskiej na wyspie Eilean Mòr, wchodzącej w skład Flannan Isles u wybrzeży Szkocji, zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Przybyły strażnik, Joseph Moore, 26 grudnia, zastał latarnię ciemną, drzwi zamknięte od wewnątrz, zegar zatrzymany, a w kuchni – misternie przygotowany posiłek i nienaruszone naczynia. Czytając raport Moore’a: na posadzce stało krzesło, w szafie brakowało jednego płaszcza ochronnego, co wskazywało, że ktoś rzekomo wyszedł na zewnątrz bez zabezpieczenia przed zimnem. Moore odkrył też niezniszczone lampy, świeżo napełnione olejem, oraz ślady uszkodzeń przy zachodnim zejściu z wyspy — zgięte barierki, oderwane szyny i kamień ważący tonę leżący daleko od krawędzi klifu.

Najbardziej przekonująca hipoteza zakłada, że latarnicy zostali zmieceni przez ekstremalnie dużą falę na zachodnim zejściu klifu, po tym, jak próbowali reagować na zagrożenie. Ale bez śladów walki, z pozostawionym posiłkiem i drzwiami zamkniętymi od środka? Wszystko to sprawia, że latarnicy z Flannan Isles to jedno z najbardziej niepokojących zniknięć XX wieku.

Co łączy te przypadki?

Brak śladów walki, brak logiki, brak finału. To zniknięcia nie tylko z fizycznego świata, ale jakby z rzeczywistości jako takiej. Wspólnym mianownikiem jest izolacja: samotny pokój, samotna wyspa, zamknięte drzwi. Czy możliwe jest, że pewne okoliczności uruchamiają zjawisko, którego jeszcze nie pojęliśmy?

Krótka refleksja

Nie chodzi o to, by wierzyć w teleportację czy zjawiska nadprzyrodzone. Chodzi o to, że czasem nawet najbardziej realistyczne zaginięcia przypominają rozdział z powieści, której nie napisał nikt. I wtedy rzeczywistość staje się niepokojąco cienka, jakby gotowa peknąć.

Źródła

  • „The Dematerialized: The Mysterious Disappearance of Marcia Moore”, Thomas H. Lipscomb
  • New York Post, „Was vanished heiress Marcia Moore murdered or dematerialized?”
  • Wikipedia: „Disappearance of Bruno Borges”
  • Wikipedia: „Disappearance of Tiphaine Véron”
  • Wikipedia: „Disappearance of Lars Mittank”
  • Noizz.pl: „Rodzina Bogdańskich – najdziwniejsze polskie zaginięcie”
  • Wikipedia: „Flannan Isles Lighthouse”

Dodaj komentarz

Udziel odpowiedzi na proste pytanie
Ten mechanizm ma sprawdzić, czy przypadkiem nie jesteś botem