Zamrożeni między życiem a śmiercią. Już ponad 1000 osób wybrało nadzieję zamiast końca!
Na obrzeżach Scottsdale w Arizonie stoi budynek, który z zewnątrz nie wygląda jak brama do przyszłości. Nie ma tu futurystycznych kopuł ani wielkich haseł o nieśmiertelności. A jednak to właśnie tutaj działa Alcor Life Extension Foundation — jedna z najsłynniejszych organizacji na świecie zajmujących się krioniką, czyli przechowywaniem ludzkich ciał (lub samych mózgów) w temperaturach kriogenicznych po stwierdzeniu zgonu. Alcor nie „ożywia” ludzi. Alcor robi coś innego: próbuje zatrzymać czas na tyle, na ile pozwala fizyka i dzisiejsza technika, licząc na to, że przyszła medycyna będzie umiała naprawić to, czego my dziś nie umiemy.
Czym jest Alcor i na czym polega jego praca
Alcor to amerykańska organizacja non-profit, która deklaruje gotowość całodobową do rozpoczęcia procedur zaraz po stwierdzeniu legalnej śmierci. Ich podstawowa oferta to krioprezerwacja w dwóch wariantach: całego ciała albo tzw. neuropreservacji, czyli zachowania samej głowy/mózgu. W obu przypadkach celem jest długoterminowe przechowanie w temperaturze ciekłego azotu, około −196°C, w specjalnych zbiornikach zwanych dewarami. Alcor opisuje dewary wprost jako „gigantyczne termosy” ze stalową konstrukcją, izolacją próżniową i warstwami ograniczającymi przenikanie ciepła.
Najważniejsza granica, od której Alcor się nie odcina, tylko ją podkreśla, brzmi tak: dzisiaj nie istnieje technologia, która potrafiłaby przywrócić do życia człowieka po takiej procedurze. Krionika jest więc przedsięwzięciem spekulatywnym — zakładem o przyszły postęp. To właśnie dlatego jedni traktują ją jako ostatnią deskę ratunku, a inni jako obietnicę bez pokrycia. Wikipedia (za źródłami krytycznymi) odnotowuje, że krionika bywa w środowisku naukowym oceniana skrajnie sceptycznie.
Jak wygląda „zamrażanie” człowieka w praktyce
Wbrew popularnym wyobrażeniom nie polega to na włożeniu ciała do lodu. Procedura zaczyna się od działań możliwie szybko po zgonie: chłodzenia i stabilizacji, a następnie przygotowania do długotrwałego przechowywania w niskich temperaturach. Alcor komunikuje, że utrzymuje gotowość 24/7 po to, by zminimalizować czas od zgonu do startu działań.
Dlaczego część osób wybiera neuropreserwację? Uzasadnienie jest brutalnie proste: jeżeli kiedyś miałoby dojść do „powrotu”, najważniejszy jest mózg. Reszta ciała — w hipotetycznym scenariuszu przyszłości — mogłaby być odbudowana, zastąpiona lub naprawiona innymi metodami. W praktyce to nadal jest założenie, nie fakt. Ale właśnie ono stoi za wyborem wielu członków Alcora.
Wnętrze: cisza, stal i zbiorniki, które wyglądają jak wielkie termosy
W środku nie ma atmosfery „laboratorium cudów”. Najczęściej powraca jedno słowo: cisza. Krionika, w swojej codziennej, prozaicznej odsłonie, nie przypomina filmu science fiction. To raczej świat procedur, kontroli, bezpieczeństwa i rutynowego doglądania infrastruktury, której zadaniem jest utrzymać ekstremalny chłód przez bardzo długi czas. W centrum tego świata stoją dewary — duże, cylindryczne zbiorniki kriogeniczne. Alcor opisuje je jako konstrukcje działające jak termos z izolacją próżniową i warstwami odbijającymi ciepło, co ma ograniczać napływ energii z otoczenia.
W materiałach historycznych związanych z Alcor pojawia się informacja o używanych przez nich dużych stalowych dewarach określanych jako „Bigfoot”, projektowanych tak, by mieściły kilka osób w wariancie whole-body oraz dodatkowe miejsca dla neuropreserwacji. Istnieją też relacje fotograficzne z wizyt w obiekcie. Fotograf Alastair Philip Wiper opisywał, że ciała bywają umieszczane w dewarach „głową w dół”, aby w scenariuszu długotrwałych problemów z uzupełnianiem azotu mózg pozostawał najdłużej w najzimniejszej strefie. To opis reporterski, nie deklaracja Alcora, ale jest spójny z logiką przechowywania w pionowych zbiornikach.
W jednym z wpisów Alcor dotyczących utrzymania dewarów pojawia się techniczny detal, który działa na wyobraźnię: nawet przy braku dostępu do uzupełnień ciekłego azotu, całkowite „wygotowanie” zasobu w dewarze miałoby zająć długi czas, liczony w wielu tygodniach, co pokazuje, że priorytetem jest tu bezwładność cieplna i odporność systemu na awarie.
Ilu ludzi „czeka” dziś w Alcorze
W tym przypadku nie trzeba opierać się na domysłach ani szacunkach. Alcor publikuje własne dane i regularnie je aktualizuje. Według oficjalnych statystyk fundacji, na dzień 28 lutego 2025 roku w stanie krioprezerwacji znajdowało się 248 osób. To ludzie, których ciała lub mózgi są już przechowywane w zbiornikach z ciekłym azotem na terenie ośrodka.
Te same zestawienia pokazują również inną liczbę, mniej widoczną, ale równie wymowną. Alcor rozróżnia osoby już przechowywane od tych, które dopiero czekają na swój moment. Na ten sam dzień 1 442 żyjących członków miało zawarte pełne umowy krioprezerwacyjne, zobowiązujące fundację do podjęcia procedur po ich śmierci. To oni — przynajmniej w sensie formalnym — stoją w kolejce do ciekłego azotu.
Czy „wybudzenie” jest realne
Dziś nie ma technologii, która pozwalałaby bezpiecznie przywrócić do życia człowieka po takim procesie. To fakt, który krionika ma wpisany w swoje DNA. Z tego powodu wszelkie opowieści o „pewnym powrocie” są nadużyciem. Uczciwa wersja tej historii brzmi inaczej: Alcor próbuje zachować to, co da się zachować, tak długo, jak to możliwe, a resztę zostawia przyszłości.
Można to uznać za ryzykowny zakład. Można też uznać za jedyny zakład, który w ogóle jest możliwy do zawarcia, jeśli ktoś nie chce, by śmierć oznaczała natychmiastową i nieodwracalną destrukcję struktur, które mogłyby kiedyś być naprawiane. I to napięcie — między chłodną techniką a ludzką nadzieją — jest prawdziwym rdzeniem tej historii.
Podsumowanie
Alcor nie jest fabryką nieśmiertelności. To ośrodek, który przechowuje ludzi po legalnej śmierci w dewarach z ciekłym azotem, w temperaturze około −196°C, utrzymując infrastrukturę długoterminowej opieki. Ich własne statystyki mówią o 248 „pacjentach” w krioprezerwacji (stan na 28 lutego 2025) oraz o 1 442 osobach, które mają zawarte ustalenia, by do tej grupy dołączyć po śmierci.
A kiedy wyobrazisz sobie tę salę ze stalowymi cylindrami, tę ciszę i fakt, że w środku leży „czas” czyjegoś życia — łatwo zrozumieć, dlaczego jedni mówią o tym z fascynacją, a inni z buntem. Bo niezależnie od poglądów, to nie jest metafora. To realne zbiorniki, realna temperatura i realna liczba osób, które już dziś są przechowywane z myślą o świecie, który dopiero nadejdzie.




