Dokonał niemożliwego! Odebrał sobie życie i udowodnił ludzkości, że zaświaty istnieją!
Niemalże każdy człowiek zastanawia się nad tym, co stanie się z jego świadomością gdy umrze. Czy śmierć oznacza koniec wszystkiego? Ludzkość kwestionuje nieznane, wypełniając tę przerażającą pustkę wszelkiej maści bogami i demonami, aby zapewnić sobie ukojenie w nadziei, że ludzka świadomość pozostaje żywa nawet po śmierci ciała.
Nauka początkowo stanowczo zaprzeczała istnieniu duszy. Obecnie zdania badaczy są bardzo podzielone. Niektórzy naukowcy przekonują, że dusza jest nieśmiertelna. Zdaniem tych ostatnich, postrzegany przez nas wszechświat jest jedynie tym, co ogarniają nasze cielesne zmysły, jednak po śmierci ludzka świadomość ma do czynienia z wielką nieskończonością!
Od niepamiętnych czasów mędrcy i filozofowie z różnych zakątków świata snują rozmaite teorie na temat życia pozagrobowego. Jednak, czy w ogóle coś takiego istnieje? Dla spirytualisty Thomasa Lynna Bradforda (źródło 1) istniał tylko jeden sposób aby się o tym przekonać na własnej skórze, no i oczywiście… duszy!
Na początku XX wieku, gdy I wojna światowa zbierała ogromne żniwa, spirytyzm stał się niezwykle popularny, gdyż dawał nadzieję nawiązania kontaktu ze zmarłymi wszystkim tym, których bliscy polegli na polach walki. Spirytyści zakładają bowiem, że zaświaty są tak samo rzeczywiste jak nasze życie na tej ziemi, a możliwość kontaktowania się ze zmarłymi jest czymś zupełnie oczywistym.
Choć od zawsze główną przeszkodą w rozwoju spirytyzmu był ludzki sceptycyzm, z drugiej zaś strony niektórzy w zaświaty wierzyli tak mocno, że byli w stanie zrobić wszystko, aby udowodnić ludzkości, że śmierć nie oznacza końca. Do grona zawziętych obrońców ruchu spirytystycznego należał słynny profesor z Detroit Thomas Lynn Bradford, który odebrał sobie życie, aby udowodnić, że po śmierci ludzka świadomość kontynuuje swoją egzystencję.
Próba ducha
Pewnego razu Bradford umieścił w gazecie ogłoszenie, w którym szukał kogoś zainteresowanego nauką spirytyzmu. Odpowiedziała na nie kobieta o imieniu Ruth Doran, która później dziennikarzom wyjaśniła:
„Odpowiedziałam na jego ogłoszenie, pragnąc dowiedzieć się więcej o czymś, w czym byłam mało zaznajomiona. Nie praktykuję spirytyzmu, ani nie wierzę w medium”.
Profesor Bradford wyjaśnił pani Doran, że jest tylko jeden sposób na udowodnienie istnienia życia po śmierci:
„Dwa odpowiednio zestrojone umysły, z których jeden musi zrzucić swój ziemski płaszcz”.
Cóż takiego miał na myśli Bradford wypowiadając powyższe słowa? Otóż profesor miał zamiar pozbyć się swoich cielesnych ograniczeń, po czym z zaświatów skontaktować się z panią Doran!
Aby dokonać zaplanowanego dzieła, 5 lutego 1921 profesor Bradford zamknął się w wynajętym pokoju, otworzył zawór gazu w piecyku nie zapalając przy tym płomienia, a następnie położył się do łóżka, gdzie czekał na pozbycie się swojego materialnego ciała.
Gdy zwłoki profesora zostały znalezione przez właściciela lokum i na miejsce wezwano policję, na maszynie do pisania śledczy znaleźli następującą notatkę:
„I to poprzez te naukowe fakty mam zamiar zademonstrować zjawiska świata duchów i udowodnić, że wszystkie one nie są domeną zjawisk nadprzyrodzonych”.
Swoją drogą dziennikarzom pani Doran oznajmiła, że jeśli duch Bradforda powróci kiedykolwiek na ziemię, to zapewne w pierwszej kolejności objawi się właśnie jej.
Thomas Bradford zabił się, aby udowodnić istnienie życia po śmierci! Czy mu się to udało?
Dwa dni po samobójstwie Bradforda, na łamach New York Times pojawił się artykuł pt. „Martwy spirytualista milczy”. W artykule ujawniono osobliwe zamiary profesora oraz fakt, że pani Doran nie otrzymała jeszcze jakichkolwiek wieści z zaświatów.
Tydzień po narodzinach Bradforda do życia duchowego, 12 lutego, pani Doran oznajmiła, że poczuła dziwną obecność. Jej zdaniem mógł to być duch profesora, ale nie był wystarczająco silny, by zamanifestować się na własną rękę. To był bardzo szczególny wieczór, gdyż zgodnie z informacją opublikowaną w gazecie New York Times z dnia 19 lutego, cała lokalna społeczność spirytystów miała koncentrować się na przyjściu ducha profesora Bradforda:
„Studenci parapsychologii w całym mieście zgodzili się skoncentrować tego wieczoru o godzinie 21 na osobie profesora, aby przyspieszyć przybycie jego ducha. Wiodący spirytyści nakłaniali członków swoich kongregacji do przyłączenia się do wspomnianej akcji”
O godzinie 21 pani Doran wraz z trzema sceptycznymi świadkami znajdowali się w słabo oświetlonym salonie. W pewnym momencie kobieta rzekła:
„Słyszę jego głos. Jest słaby, ale staje się bardziej wyraźny. To profesor!”
Po chwili pani Doran ujawniła świadkom wiadomość z zaświatów od profesora Bradforda (źródło 2):
„Jestem Bradford, który przemawia do Ciebie z Zaświatów. Przebiłem się przez zasłonę. Pomoc żywych okazała się bardzo przydatna. Po prostu poszedłem spać. Obudziłem się i początkowo nie zdawałem sobie sprawy, że odszedłem. Nie widzę żadnej wielkiej zmiany. Spodziewałem się, że będzie inaczej. Ale tak nie jest. Ludzkie sylwetki są zachowane w zarysie, ale nie są cielesne.
Nie podróżowałem daleko. Nadal jestem w ciemności. Widzę wielu ludzi. Wyglądają naturalnie.
Jest tu lekkość odpowiedzialności, niepodobna do tego, z czym mamy do czynienia za życia na ziemi. Czuję się pełen zachwytu i szczęścia. Osoby o podobnej naturze lgną do siebie. Jestem związany z innymi poszukiwaczami. Nie żałuję swojego czynu.
Obecna próba jest jedynie pierwszym etapem moich doświadczeń. Cały czas badam tę płaszczyznę i to, czy tutaj też jesteśmy ignorantami, podobnie jak ludzie na ziemi, co do tego, czy na kolejnych etapach egzystencji życie toczy się dalej.”
Po tych słowach głos Bradforda osłabł, światło znów zamigotało i już go nie było.
Jeden ze świadków zapytał panią Doran, czy jest absolutnie pewna, że słyszała głos Bradforda, na co kobieta odparła:
„Jestem przekonana. Nigdy wcześniej nie słyszałem głosu ducha. To był bez wątpienia profesor.”
Bibliografia:
1 - Wikipedia - Thomas Lynn Bradford;
2 - Newspapers - Thomas Bradford Spirit World Suicide.