Dlaczego na święta wszyscy kupujemy choinkę? Posłuszeństwo przebrane za tradycję
Każdego roku dzieje się to samo. Miliony ludzi, którzy przez pozostałe jedenaście miesięcy uważają się za jednostki myślące, racjonalne i samodzielne, w grudniu nagle wykonują identyczny gest. Kupują drzewko. Wnoszą je do domu. Stawiają w kącie. Uznają, że „tak trzeba”.
Nie dlatego, że ktoś ich do tego zmusza.
Nie dlatego, że tego naprawdę potrzebują.
Tylko dlatego, że wszyscy inni też to robią.
I właśnie w tym miejscu pytanie o choinkę przestaje być niewinne.
Zawieszenie myślenia jako norma kulturowa
Jedną z najbardziej charakterystycznych cech ludzkiej głupoty nie jest brak inteligencji, lecz gotowość do jej czasowego wyłączenia. Psychologia społeczna opisuje to od dawna: im bardziej dany zwyczaj jest powszechny, tym rzadziej podlega refleksji. Staje się „oczywisty”, a to słowo jest jednym z najniebezpieczniejszych w języku.
Większość ludzi uważa się za istoty myślące, racjonalne, samodzielne i odporne na zbiorowe mody. A potem przychodzi grudzień — i ci sami ludzie, bez jednego pytania „dlaczego”, niosą do domu drzewko, stawiają je w kącie i uznają, że właśnie „zrobili święta”. Choinka nie jest niewinną ozdobą. Jest testem posłuszeństwa wobec schematu, który co roku zdajemy bez mrugnięcia okiem. To właśnie dlatego wielu z nas boi się myślenia bardziej niż śmierci. Dlatego warto szczerze zapytać, co tak naprawdę robimy, gdy kupujemy choinkę.
Choinka należy do tej kategorii zachowań, które nie wymagają uzasadnienia. Gdy pytasz „dlaczego?”, odpowiedzi są mgliste, emocjonalne albo defensywne. „Bo święta”, „bo tradycja”, „bo dzieci”, „bo zawsze tak było”. To nie są argumenty. To są formuły obronne, mające zamknąć rozmowę, zanim w ogóle się zacznie.
Ten mechanizm jest dokładnie tym samym, który napędza presję społeczną w innych obszarach życia. Ludzie nie podejmują decyzji dlatego, że są sensowne, lecz dlatego, że ich brak mógłby zostać zauważony. Jeśli chcesz zrozumieć, jak działa ten proces krok po kroku, warto zajrzeć do tekstu o mechanizmach presji społecznej, bo choinka jest jednym z jej najczystszych przykładów.
Rytuał, który zwalnia z odpowiedzialności
Choinka działa jak kulturowy skrót myślowy. Zwalnia z konieczności zastanawiania się nad sensem świąt, relacji, spotkań rodzinnych czy własnych emocji. Skoro drzewko stoi, „święta są załatwione”. Można odhaczyć punkt z listy zbiorowych oczekiwań. To bardzo wygodne, bo myślenie jest kosztowne. Wymaga czasu, uwagi i gotowości do bycia w mniejszości. Rytuał natomiast pozwala uczestniczyć bez refleksji. Nie trzeba wiedzieć, dlaczego się go wykonuje — wystarczy go powtórzyć.
W tym sensie choinka nie jest symbolem życia czy nadziei, lecz symbolem posłuszeństwa wobec schematu. Im bardziej ktoś deklaruje niezależność, tym częściej wykonuje ten gest automatycznie, bo automatyzm daje iluzję spokoju.
Udawanie, że wiemy, co robimy
Większość ludzi nie lubi przyznawać się do tego, że robi coś bez sensownego powodu. Dlatego po fakcie dorabia się narrację. To klasyczny mechanizm racjonalizacji: najpierw działanie, potem uzasadnienie.
Ten proces jest doskonale widoczny w okresie świątecznym. Wszyscy „czują klimat”, „potrzebują tradycji”, „robią to dla bliskich”. Problem w tym, że bardzo często te deklaracje nie mają pokrycia w rzeczywistym doświadczeniu. Choinka stoi, a napięcie nie znika. Święta trwają, a poczucie pustki się pogłębia. To dokładnie ten sam mechanizm, który sprawia, że udawanie stało się społeczną normą — udawanie radości, sensu, zaangażowania.
Choinka bywa elementem tej samej gry pozorów. Ma świadczyć o tym, że „u nas wszystko jest w porządku”.
Głupota zbiorowa nie polega na braku wiedzy
To ważne: nie chodzi o to, że ludzie „nie wiedzą”, skąd wzięła się choinka. Chodzi o coś znacznie prostszego i bardziej niepokojącego — nie obchodzi ich to. Wiedza nie jest potrzebna do funkcjonowania w stadzie. Wystarczy poprawne zachowanie.
Zbiorowa głupota nie polega na tym, że ludzie są nierozumni, lecz na tym, że przestają zadawać pytania w obszarach uznanych za nietykalne kulturowo. A święta należą do tej kategorii. Każda próba refleksji bywa odbierana jako „psucie atmosfery”.
Ten mechanizm ma realne konsekwencje psychiczne. Dla części osób święta stają się czasem szczególnie trudnym, nasilającym poczucie izolacji, bezsensu i obniżonego nastroju. Nie jest przypadkiem, że właśnie w tym okresie częściej mówi się o kryzysach psychicznych i depresji, która — wbrew mitom — nie znika dlatego, że w domu stoi choinka. Depresja nie jest stanem przejściowym, lecz chorobą, która wymaga specjalistycznego leczenia.
Dlaczego więc ten mechanizm działa tak skutecznie?
Bo człowiek boi się bardziej wyłamania z normy niż braku sensu. Brak choinki może zostać zauważony. Brak refleksji — nigdy. Kultura premiuje posłuszeństwo, nie myślenie. Dlatego co roku miliony ludzi wykonują ten sam gest, czując ulgę nie dlatego, że zrobili coś ważnego, lecz dlatego, że nie zrobili nic, co mogłoby ich wyróżnić.
I to właśnie w tym miejscu odpowiedź na pytanie o choinkę przestaje być niewinna.




