Czy picie moczu uzdrawia i wzmacnia organizm?
Choć w naszej kulturze myśl o piciu własnego moczu jest raczej ciężko strawna, to w wielu miejscach świata – np. w Kamerunie, Indiach, Chinach czy Meksyku – czynność ta jest przeważnie czymś zupełnie naturalnym.
Urynoterapia – czyli stosowanie moczu w celach leczniczych – jest w Polsce uznawana za bardzo kontrowersyjną metodę leczenia. Korzeniami sięgająca starożytnego Rzymu, Egiptu i Chin, urynoterapia oparta jest na założeniu, że moczem można leczyć niemalże wszystkie dolegliwości zdrowotne – od lekkich stanów zapalnych, poprzez przeziębienia, aż do bardzo ciężkich chorób, jakimi są przykładowo nowotwory. W starożytnych Chinach urynoterapia cieszyła się dużą popularnością. Chorzy zarówno pili własny mocz, jak i nacierali nim wszelkie części ciała.
Ważne fakty
Co konkretnie wiemy o urynoterapii? Gdzie i kiedy stosowano ją z udokumentowanym powodzeniem? W rzeczywistości urynoterapia od niepamiętnych czasów była i nadal jest stosowana niemalże na całym świecie. W hinduskiej księdze Wed zwanej Shivambukaloa jest aż 107 rozdziałów poświęconych praktyce urynoterapii, a w gorącym rejonie Zatoki Perskiej arabscy stomatolodzy wykorzystywali mocz jako antybiotyk i środek przeciwbólowy w leczeniu ubytków.
Przechodząc do czasów bardziej współczesnych, w okresie pierwszej wojny światowej lekarze zapodawali rannym pacjentom mocz, aby zapobiec gangrenie. Morarji Desai, indyjski premier w latach 1977 do 1979 r., który dożył wieku 99 lat, codziennie wypijał kufel własnego moczu (źródło 1).
W 1945 r. brytyjski lekarz medycyny naturalnej John W. Armstrong opublikował popularną książkę o domniemanych leczniczych efektach picia własnego moczu. Książka pt. "Woda Życia: Traktat o terapii moczem" zakłada, że własnym moczem można wyleczyć praktycznie każdą, nawet bardzo poważną chorobę (źródło 2). Autor tego dzieła twierdzi, że osoby bliskie śmierci powinny jeść i pić tylko i wyłącznie własny mocz przez kilka tygodni i codziennie wcierać go do ciała poprzez skórę! Według Velázqueza Álvareza (źródło 3), terapia moczem rozprzestrzeniła się bardzo szybko w Ameryce Środkowej i głównie w Meksyku, dzięki badaniom i pozytywnym doświadczeniom klinicznym lekarzy, takich jak Antom Inoue. Obecnie wielu tamtejszych lekarzy jest zdania, że mocz i mocznik mają działanie przeciwnowotworowe, a urynoterapia jest standardowo oferowana wraz z innymi praktykami medycyny alternatywnej w niektórych klinikach onkologicznych działających w Meksyku. W styczniu 1992 r. Dr Antom Inoue przedstawił swoje badania i doświadczenia kliniczne z urynoterapią przeprowadzone w Nikaragui. Badania te zostały zaprezentowane podczas I Środkowoamerykańskiego Kongresu Medycyny Naturalnej i Alternatywnej, który odbył się w listopadzie 1994 roku na Autonomicznym Uniwersytecie Hondurasu, Amfiteatrze Szkoły Stomatologii. W 1992 r. Instytut Chemii w Hayashíbara w Japonii wykrył w moczu kilka ważnych substancji dla naszego zdrowia. Jedną z nich jest interferon, substancja biorąca czynny udział w produkcji komórek, które zwalczają anomalie występujące w naszym organizmie (źródło 3).
Obecnie wielu światowej sławy sportowców, w tym bokser Juan Manuel Márquez, z ogromnym powodzeniem korzystają z urynoterapii, która pomaga im zachować zdrowie i idealną kondycję ciała i umysłu (źródło 4).
Podstawy urynoterapii
Zdaniem zwolenników urynoterapii
W przypadku problemów ze zdrowiem, zwolennicy urynoterapii stosują w celach leczniczych przeważnie własny mocz (autourynoterapia) zarówno zewnętrznie – np. poprzez nacieranie, moczenie, płukanie, okłady, irygacja – jak i wewnętrznie – poprzez picie, a nawet wstrzykiwanie go do ciała. Stosowanie w tych celach moczu pochodzącego od innych osób, lub nawet od zwierząt, jest praktykowane o wiele rzadziej i bardzo słabo udokumentowane.
Zdaniem zwolenników urynoterapii, mocz jest przede wszystkim płynem sterylnym i bezpiecznym dla zdrowia, a na dodatek zawiera mnóstwo mikroelementów i witamin niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Gdy ludzki organizm narażony jest na działanie czynników chorobotwórczych, zaczyna wytwarzać antygeny i przeciwciała, które przenikają również do moczu. Zdaniem zwolenników urynoterapii, skoro w oddawanym moczu są obecne zarówno konkretne antygeny, jak i przeciwciała, to warto je ponownie wprowadzić do organizmu, aby ten mógł je wykorzystać do własnej obrony. W 1971 r. badacze ze Szkoły Medycznej przy Uniwersytecie w Kyoto - Japonia rzeczywiście odkryli, że mocz zawiera kilka podstawowych przeciwciał zwalczających infekcje i nowotwory złośliwe (źródło 5). Obecnie uważa się, że DHEA, hormon występujący w dużym stężeniu w ludzkim moczu, ma właściwości opóźniające procesy starzenia się, przeciwnowotworowe i poprawiające przemianę materii. Jego wpływ na ludzki organizm jest tak potężny, że DHEA znajduje się na oficjalnej liście niedozwolonych substancji dopingujących dla sportowców biorących udział w zawodach.
Czy są dowody naukowe potwierdzające skuteczność urynoterapii?
Czy stosowanie własnego moczu w celach leczniczych jest całkiem bezpieczne dla zdrowia? Czy w świetle nauki urynoterapia przynosi rzeczywiste korzyści zdrowotne? Tego niestety do końca nie wiemy, ponieważ żadne badania naukowe nie potwierdzają, jednak też nie wykluczają skuteczności leczenia się moczem!. Jak dotąd naukowcy zwyczajnie nie postanowili tego sprawdzać. W rzeczywistości wielu chorych przełamuje obrzydzenie do własnego moczu i zaczyna się nim leczyć gdy medycyna konwencjonalna zawodzi i w licznych przypadkach kuracja moczem przynosi uzdrowienie. Całkiem niedawno pewien sprzedawca z Yaounde (Kamerun) napisał do prestiżowej gazety Le Messager (źródło 1):
Pewien sędzia stwierdził (źródło 2):
Omer Otabela zatelefonował do stacji radiowej z historią swojej 80-letniej babci:
Urynoterapiia towarzyszy ludzkości od wielu tysięcy lat. Dziś, jak nigdy dotąd, skuteczność wszelkich metod lubimy potwierdzać, lub obalać dowodami naukowymi. Brak dowodów naukowych na skuteczność urynoterapii nie oznacza jednak, że ta metoda lecznicza nie działa. Brak dowodów oznacza jedynie to, że nikt – jak dotąd – takowych nie przedstawił. Trzeba jednak wiedzieć, że niektóre badania naukowe są ekstremalnie kosztowne i stać na nie jedynie duże koncerny farmaceutyczne. A te z kolei nie są zainteresowane udowadnianiem skuteczności metod leczniczych, których nie będą w stanie opatentować, bo niby po co? Nawet gdyby badania potwierdziły wartość leczniczą moczu, firmy by na tym niczego nie zyskały, gdyż każdy z nas ma do dyspozycji własny mocz i to zupełnie za darmo!