Te ryby z Bałtyku mogą być silnie nafaszerowane rakotwórczą chemią!
Argumentując to licznymi korzyściami dla naszego zdrowia, dietetycy obecnie zalecają spożywanie 2 do 3 porcji ryb tygodniowo. Częste jedzenie ryb wydaje się bowiem być doskonałym sposobem na zachowanie zdrowia, gdyż zawierają one sporo cennego białka, prawdziwe bogactwo witaminy D, jodu, fluoru, fosforu, wapnia, selenu, a także niezbędne do prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu kwasy omega 3. To fakt, że niektóre ryby mogą korzystnie wpływać m.in. na nasz układ odpornościowy oraz na układ sercowo-naczyniowy, a także na pracę mózgu. Niestety nie można generalizować. Otóż okazuje się, że nie wszystkie ryby są dla nas dobre.
W szczególności należy zaznaczyć, że wszelkie gatunki stworzeń morskich pochodzących z Bałtyku mogą okazać się dla naszego zdrowia wręcz bardzo niebezpieczne!
Bałtyk – ciasno w nim i duszno
Morze Bałtyckie łączy się z Morzem Północnym jedynie wąskimi przesmykami cieśnin Kattegat i Skagerrak.
W związku z naturalnym kształtem basenu Morza Bałtyckiego, pełna wymiana wód może w nim trwać od 80 do ponad 100 lat! Wszystko, co ląduje w Bałtyku, pozostaje zatem w jego wodach przez bardzo długie lata.
Populacja zamieszkująca okolice Morza Bałtyckiego liczy obecnie około 90 milionów osób. Rozwinięty przemysł i rolnictwo bezkarnie odprowadzają do morza przerażające ilości toksycznych zanieczyszczeń. Powolna wymiana wód i nieustannie rozwijający się przemysł przyczyniają się do coraz to większego stopnia zanieczyszczenia Morza Bałtyckiego. W efekcie nadmiaru pierwiastków takich jak fosfor i azot, w Bałtyku obficie kwitną glony, co prowadzi do powstawania obszarów niemalże całkowicie pozbawionych tlenu.
Rakotwórcze dioksyny w rybach z Bałtyku!
Kwestia zanieczyszczenia mięsa ryb bałtyckich bifenylami (PCB), pestycydami, dioksynami i metalami ciężkimi budzi niemałe przerażenie wśród ekologów.
W 2007 roku Morski Instytut Rybacki w Gdyni informował, że w przypadku dużych śledzi i łososi bałtyckich może dochodzić do przekroczenia bezpiecznych dla naszego zdrowia limitów ustalonych dla toksycznych związków chemicznych i metali ciężkich. Od tego czasu regularne badania instytucji takich jak MIR – PIB, Główny Inspektorat Ochrony Środowiska, czy też Państwowa Inspekcja Weterynaryjna, wykazywały zagrażające stężenia chemikaliów, szczególnie w przypadku dużych osobników łososia bałtyckiego, u dorsza oraz śledzia.
Zgodnie z wynikami badań przeprowadzonych przez naukowców z Morskiego Instytutu Rybackiego, ryby bałtyckie, w tym popularny dorsz, śledź, czy nawet łosoś, okazują się mieć najwyższe wśród badanych gatunków morskich stężenia dioksyn, furanów i dioksynopodobnych PCB (źródło 1). Jak powszechnie wiadomo, dioksyny są bardzo niebezpieczne dla naszego zdrowia i mogą – między innymi – przyczyniać się do rozwoju cukrzycy, nadciśnienia tętniczego i miażdżycy. Poważnie zaburzają funkcjonowanie mózgu, układu hormonalnego oraz odpornościowego. Dioksyny są ponadto oficjalnie uznawane za silnie rakotwórcze dla ludzi (źródło 2).
Zdaniem WHO, ciężkie choroby neurologiczne, czy też nowotwory to realne zagrożenia wynikające z nadmiernej konsumpcji ryb z Morza Bałtyckiego, a w szczególności ryb tłustych i przydennych - np. fląder.
Wyniki duńskiego badania, w którym wzięli udział przedstawiciele obu płci, jasno wykazują, że mężczyźni, którzy jedli ryby raz w miesiącu lub rzadziej, wykazali niższą śmiertelność ogólną w porównaniu z tymi, którzy spożywają ryby raz w tygodniu, a odsetek śmiertelności ze wszystkich przyczyn wydawał się wzrastać wraz ze wzrostem częstotliwości spożywania ryb - oczywiście pochodzących z Bałtyku (źródło 3)!
Ujawnianie powyższych faktów jest oczywiście bardzo niewygodne dla polskich rybaków, ale to my - jako konsumenci nieświadomi zagrożenia - jemy nafaszerowane chemią ryby i jesteśmy narażeni na ciężkie choroby głównie neurologiczne i nowotworowe, które spowodowane są przez obecne w mięsie ryb trucizny!
Tykająca bomba na dnie
Międzynarodowa Organizacja Morska określa Bałtyk jako jeden z najbardziej zagrożonych ekologicznie akwenów morskich na świecie! Wśród bałtyckich rybaków odnotowywana jest największa ilość schorzeń oraz nowotworów płuc!
Morze Bałtyckie jest zanieczyszczone dziesiątkami tysięcy ton broni chemicznej zawierającej bojowe środki toksyczne (BTŚ), takie jak – tylko dla przykładu – iperyt i arsen. Rosjanie, Niemcy, a także Amerykanie czyszczący niemieckie magazyny broni chemicznej, zatopili toksyczne substancje w morzu, bo było to łatwiejsze i mniej kosztowne od wywożenia i utylizacji.
Leżące od kilkudziesięciu lat w metalowych beczkach na dnie morza środki chemiczne wywołują wiele obaw nie tylko wśród ekologów. Zdaniem ekspertów z Morskiego Instytutu Rybackiego – Państwowego Instytutu Badawczego, w rejonach, w których w czasach II Wojny Światowej dokonano zrzutu niebezpiecznych chemikaliów, przy dnie panują warunki beztlenowe, co oznacza, że proces korozji metalowych pojemników jest spowolniony i teoretycznie prawdopodobieństwo styczności trucizn z organizmami morskimi, rybami i roślinami, jest niewielkie. Fakty jednak wskazują na to, że pojemniki z BTŚ są już od dawna rozszczelnione i w przyszłości może być jedynie gorzej! Poparzone ryby to obecnie nierzadki widok na Bałtyku! Zdaniem MIR – PIB ryby, które miały styczność z BTŚ, posiadają widoczne zewnętrzne ślady poparzeń i między innymi na tej podstawie nie są dopuszczane do sprzedaży. Nie oznacza to jednak, że ryby pozbawione widocznych śladów zewnętrznych, nie są silnie nafaszerowane toksyczną chemią!
Rybacy twierdzą, że coraz częściej wyławiają owrzodzone i silnie poparzone ryby. Rany i oparzenia na skórze występują u płoci, dorszy i fląder. Najczęściej mają je ryby pochodzące z okolic miejsc, w których zatopiono beczki z bronią chemiczną. Doniesienia rybaków potwierdzają eksperci (źródło 4). Niezaprzeczalnym faktem jest to, że BTŚ obficie przedostają się do środowiska morskiego, a MIR stara się jedynie zapobiec wybuchowi paniki wśród rybaków i konsumentów (źródło 5). Pan Andrzej, rybak z Darłowa, ujawnia (źródło 6):
"Nie mogę pokazać zdjęć ryb z ranami i owrzodzeniami. Turyści przestaliby zamawiać je w smażalniach. To uderzyłoby w cały nadmorski biznes"
Zajadanie się nafaszerowanymi toksyczną chemią rybami to nie jedyny sposób na szybką utratę zdrowia, a nawet życia! Niekiedy ze skorodowanych beczek groźne substancje wypływają na plaże Bałtyku (źródło 7):
"Wiele osób, nie tylko rybaków, nie ma pojęcia, że nie wolno dotykać fosforu czy iperytu, wydobytego w sieciach czy leżących na plaży. To taka ładna, kolorowa, skrystalizowana substancja i ludziom się wydaje, że może być to pamiątka, którą warto zabrać do domu. Nie wiedzą, że to śmiertelnie niebezpieczna trucizna. Poparzeniom często ulegają również plażowicze. Małe dziecko, które znajdzie na plaży ładny zielony kamyczek i włoży go sobie do ust, po prostu umrze. To bardzo poważne zagrożenie dla życia i zdrowia, które będzie narastało"
Bibliografia:
1 – WP Abc Zdrowie – Dorsz świeży i dorsz mrożony. Podpowiadamy, który zdrowszy;
2 – US National Library of Medicine – Dioxins and human toxicity;
3 – US National Library of Medicine – Fish consumption and mortality in the European Prospective Investigation into Cancer and Nutrition cohort;
4 – WP Wiadomości – Na dnie Bałtyku tyka ekologiczna bomba. Coraz więcej ryb jest owrzodzonych;
5 – Wyborcza – Dorsze znikają z Bałtyku? "Są zarobaczone, mają wrzody i poparzenia;
6 – WP Wiadomości – Sama skóra, ości, owrzodzenia od chemii. Rybacy pokazali zdjęcia świeżych dorszy;
7 – WNP – Bałtyk to tykająca bomba zegarowa. Zatopione beczki z bronią chemiczną mogą się rozszczelnić w każdej chwili.